Przez chwilę siedziałem jak sparaliżowany, bo doszło do mnie, że TO za chwilę się stanie, że od najbliższych kilku minut zależy cała reszta. Opuściła mnie pewność siebie, która niemal zawsze ze mną była. Wiedziałem, że teraz jestem skazany tylko na siebie.
Zebrałem się w sobie i udałem do pokoju, w którym odbywało się przesłuchanie, gdy mijałem tego łysego gościa on wymownie na mnie popatrzył, czym dodał mi otuchy. To dziwne, że obcy człowiek, który jak by nie było ze mna konkuruje, potrafi dodać wsparcia. Dzięki temu poczułem się pewniej.
Wszedłem do sali, a tam siedziało kilka osób, na szczęście nie patrzyli na mnie dziwnie tak jak ci kolesie na korytarzu, gdy wyszedłem z WC, a raczej zostałem stamtąd wypuszczony .
Pewnie jeszcze nie dotarł jeszcze do nich główny news dzisiejszego dnia.
Jak nakazuje kultura przywitałem się i przedstawiłem, po czym usłyszałem Jayne Collins (Boże, ona do mnie mówi):
-Witaj Nathan. Co nam dzisiaj zaśpiewasz?-zapytała.
-,,Lately" Steviego Wonder'a -odpowiedziałem próbując przy tym ukryć moje zdenerwowanie.
-Bardzo dobry wybór. Prosimy.-powiedziała i za chwile rozległy się pierwsze dźwięki melodii.
-Dobra Nathan, dasz se radę, mistrzu. -pomyślałem próbując się pocieszyć.
Zamknąłem oczy, jak to zwykle robię przy śpiewaniu, taki zwyczaj, po czym zapomniałem o całym świecie. Z moich ust wydobyły się pierwsze słowa, z których każde przepełnione było emocjami... Emocjami płynącymi z głębi mojego serca. Nigdy nie potrafiłem ukryć tego co czuje i tak też było tym razem. Zapomniałem o zdenerwowaniu i o wszystkim co się teraz dzieje. Nic do mnie nie docierało.
W tym momencie nie liczyło się nic, nawet to czy przeję ten casting, najważniejsze było to co miałem do przekazania.... Zawsze pozwalało mi to uciec, choć wiem, że ucieczka nie jest najlepszym wyjściem.
Kiedy skończyłem śpiewać poczułem jak moje ręce robią się mokre ze zdenerwowania. Normalnie poczułem, że się zaraz odwodnię. Przynajmniej nie będę musiał iść siku i się nie zatrzasnę, znowu.
Popatrzyłem na ,,wysoki sąd" i nie wiedziałem co mam myśleć. Byli oni trochę zszokowani, ale w jakim sensie? Pozytywnym? Negatywnym? -oto jest pytanie. Nie znałem odpowiedzi.
-Bardzo dobry występ. Z tego co napisałeś widać, że muzyka towarzyszy ci przez większość życia. I jeszcze te osiągnięcia- trzecie miejsce w Junior Eurovision Song Contest w 2004 roku. No muszę ci powiedzieć, że wysoko ustawiłeś poprzeczkę swoim rywalom.-powiedział, czym bardzo podbudował moje ego i moja pewność siebie od razu powróciła na właściwe miejsce, znaczy się do mnie oczywiście.
-Na razie nie możemy ci powiedzieć co dalej z tobą, bo jak sam widziałeś na korytarzu jest jeszcze wiele chętnych, ale masz duże szanse. Zadzwonimy do ciebie jeśli się dostaniesz. Dziękujemy.-wygłosił mowę pożegnalną.
-Dobrze. Ja również dziękuję. Dz zobaczenia, mam nadzieję. - powiedziałem, choć tak naprawdę pomyślałem: - Jakie zadzwonimy!? No was chyba do reszty pogrzało, taki talent przed sobą macie, a z takim tekstem mi tu wyskakujecie. Normalnie leżę i kwiczę ze śmiechu. ,,Zadzwonimy"- co za tekst...
Otworzyłem drzwi, gdzie minął mnie jakiś facet.
-Słyszeliście o tym gościu, co się w łazience zatrzasnął. Nasi musieli cały zamek rozkręcać, żeby go wypuścić. Co za palant. -powiedział miły pan, którego mijałem, a ja spaliłem buraka. Szybko stamtąd wyszedłem, aby się czasem nikt nie połapał, że to jam jest tym palantem.
Teraz trzeba znaleźć mamę i Jess-pomyślałem, po czym zacząłem przedzierać się przez gąszcz osób, a właściwie mężczyzn, którzy czekali na swoją kolej.
Gdy już ,,dopłynąłem" do portu, co w rozumieniu normalnego człowieka jest po prostu wyjściem. Zobaczyłem je, a one mnie.
-No i jak? Co powiedzieli?-zapytała mama.
-No właściwie to nic takiego. Powiedzieli, że było dobrze, ale jest dużo kandydatów i muszą wszystkich przesłuchać. W razie czego zadzwonią.
-Co!? - zapytała nieinteligentnie siostra.
-Sarajewo!!! Jakie ty czasem pytania zadajesz. Przecież ci wszystko powiedziałem.
-OK! OK, brat! Spokojnie. Nie nerwicuj się tak, bo ci żyłka pęknie.-odpowiedziała na mój atak.
-Chodźcie już do tego auta, bo się pozabijacie zaraz.-uspokajała nas rodzicielka.
Tak jak kazała, poszliśmy do samochodu, gdzie wszystko dokładnie im opowiedziałem...
Macie przesłuchanie:) Fajnie wyszło? Bo mam mieszane uczucia.
Ten rozdział nie ma tak dużo śmiesznych dialogów, bo nie ma młodej:)
Dziękuję za komentarze:) Jesteście wielcy^^
W kolejnych rozdziałach, jak się pewnie domyślacie, będzie się działo:) Obiecuje Wam to:D
Aaaaa... Świetne. Poważnie. Mówiłam, że Nathan ma ego. "jeśli zadzwonimy?" Przecież takiego talentu nie da sie zaprzepaścić :) Ale dobrze, że ma poczucie własnej wartości. Nie mogę się doczekać dalszej części. :D A ucz się angielskiego, bo wiesz....przydałyby się jeszcze jakieś chwyty na ochronę xD Do następnego.. Lose my mind
OdpowiedzUsuńDzęki:)
UsuńNo wiem, wiem...:) Jak słowa nie pomogą, to znam jeszcze parę innych chwytów:) Myśle o samoobronie^^
W końcu przesłuchanie :)
OdpowiedzUsuńNo ale z tym telefonem to dokopałaś :P
Dawaj next'a
http://lasttoknowblog.blogspot.com/
No przesłuchanie boooskie ♥ !
OdpowiedzUsuńJeju, nie mogę z tych Twoich rozdziałów są takie zajebiste, że nie da się opisać tego ;*** !
Mam nadzieję, że w drugim rozdziale będzie Nath wołający do telefonu "Call me maybe" ♥ !
Nie no z deczka przesadziłam z tym ;*** ♥ !
Czekam na next'a ;*** Weny, chociaż i tak masz jej wiele ;*** ♥♥♥ !
Mychaaa ;***