niedziela, 31 marca 2013

ROZDZIAŁ 19


Siedziałem sobie w kuchni już chyba z godzinę i gapiłem się na kran, a właściwie na kapiąca wodę. Jakież to epickie. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłem przestać tego robić, obiecywałem sobie, że jeszcze jedna kropla spadnie i dokręcę kran, ale nie potrafiłem, to było ode mnie silniejsze. Będę się w piekle smażył za to marnowanie wody. Nagle weszła mama, pomyślałem, że pewnie się serial skończył.
-Nathan, jak tu siedzisz to czemu nie zakręciłeś wody?- zapytała z  wyrzutem.                                             

-Oj, no nie zauważyłem wcześniej. – podszedłem do zlewu i zrobiłem to o co powinienem zrobić już godzinę temu, zakręciłem kurek. Nie da się ukryć, skłamałem, no ale w dobrej wierze. Piekło czeka z otwartymi wrotami…                                                                                                                                              -No ja nie wiem jak można nie zauważyć siedząc godzinę i gapiąc się na to, ale niech ci będzie.             -powiedziała po czym się do mnie uśmiechnęła.                                                                                              -Ja się wcale nie gapiłem.-zacząłem się wykręcać, dalej brnąc w kłamstwa.                                                                                                                                                                   
-Nathan, kochanie ja wszystko widzę, mamy nie oszukasz.
-Ty jesteś gorsza niż FBI po prostu. – rzuciłem. –No dobra niech Ci będzie.-dodałem udając obrażonego.
-No to za kare zostajesz dziś z  Jess, bo ja jadę do znajomej na urodziny i nie wiem, o której wrócę. Pasuje takie coś? Poradzicie sobie?- zapytała, a właściwie postawiła mnie przed faktem dokonanym.
-Poradzimy?! W sensie, że się nie pozabijamy i nie zdemolujemy domu? To nie wiem, nie gwarantuję.
-Bardzo śmieszne. Ja się poważnie pytam.
-Przecież ja jestem poważny, naprawdę. – powiedziałem.
-Synu ogarnij się, bo nie mam do Ciebie siły. W takim razie spytam Jessice czy się Tobą zajmie. - powiedziała ironicznie. Przyznaje to jest silny argument do tego żeby spoważnieć.
-Dobra, dobra. OK, zajmę się wszystkim, posprzątam, nawet obiad ugotuję, tylko jej nie mów czegoś takiego, bo mnie wyśmieje, a ja muszę budować swój autorytet jako starszy brat.- mówiłem błagalnym tonem i prawie uwiesiłem jej się na nodze. Tak, wiem oznaki dojrzałości dają o  sobie znać.

-Ten obiad to sobie daruj i sprzątanie lepiej też. Posiedźcie sobie pooglądajcie jakieś filmy. Spokojnie, bez nerwów, nie powiem jej, ale czasem muszę użyć mocniejszych argumentów żeby cie do czegoś przekonać. To co synuś, rozumiem, że się zgadzasz?
-No zgadzam, zgadzam.-powiedziałem ze smuteczkiem,  a raczej z bezsilnością w głosie.
-Obiad wam ugotuję, nie martw się. A teraz bardzo Cię proszę, idź się wreszcie ubierz, bo już środek dnia,  a ty dalej chodzisz tak jak spałeś.

Jak kazała tak zrobiłem i udałem się do swojego pokoju. Ubrałem sobie dresowe spodnie, bluzę i najlepsze, koszulkę z Pikachu, mój bohater z dzieciństwa. Aż się łezka w oku kręci, jak ja uwielbiałem oglądać Pokemony. Jednego mam nawet w domu, nazywa się Jessica, ale go nie zakwalifikowali  do bajki, bo się nie nadawał, z reszta dobra nieważne. Zawsze chciałem krzyknąć: - Pikachu, wybieram cię! Ale dojrzałem i już nie mam takich głupich marzeń. Jestem z tego dumny, że myślę przyszłościowo i w ogóle.                                                                                                                               

Porobiłem jeszcze kilka rzeczy, kiedy usłyszałem jak mama mnie woła, więc poleciałem do kuchni.
-Co się stało?- zapytałem od progu.
-Ja już będę jechać. Zrobiłam wam obiad, także sobie zjedzcie. –powiedziała i udała się w stronę drzwi. –Aha, w szafce macie słodycze, ale nie szalejcie za bardzo.

Moje oczy w tym momencie zabłysły chyba milionami gwiazd, to brzmiało jak muzyka dla moich uszu.  Szykuję się party hard  z czekoladką. Odpłynąłem do świata fantazji całkowicie, ale musiałem wrócić na ziemię żeby się mama nie zorientowała jakie mam niecne plany.
-Jasne, jak sobie życzysz. Pa. –odpowiedziałem  na jednym tchu.
-To się cieszę. Cześć. – miałem wrażenie, że mnie już o coś zaczęła podejrzewać. Jestem chyba przewrażliwiony.  Usłyszałem, że drzwi się zamknęły, Jess siedzi w pokoju. O mój Boże!!! Ogarnęła mnie niczym  niepohamowaną radość. Ja i czekolada, sam na sam, tylko we dwoje. Cicho otworzyłem szafkę i wyjąłem czekoladę. Planowałem zachować jakiś umiar, ale u mnie ,,jakiś” nie ma określenia. Zjadłem sobie kosteczkę, potem dwie, ale po chwili myślę co ja się będę tak rozdrabniał, więc wepchałem do buzi cały rządek. Pech chciał, że akurat młoda weszła do kuchni. Nie mogłem pozwolić na to żeby zobaczyła czekoladę, więc szybko odwróciłem się w jej stronę, chowając za sobą tabliczkę.  Przypomniałem sobie jednak o tym, że jem, dlatego natychmiast przestałem ruszać  żuchwą.
-A co ty tam masz?- zaczęła dopytywać. Tego najbardziej się obawiałem. Z racji tego, że miałem chwilową trudność z tym aby cokolwiek powiedzieć, pokręciłem przecząco głowa, udając niewiniątko. Ona tylko dziwnie się na mnie popatrzyła i zaczęła sobie nakładać obiad, a że mnie pech nie opuszcza potrzebowała wyjąć sztućce akurat z tej szuflady, o którą ja się opierałem.
-Możesz się przesunąć!- ryknęła, kiedy udawałem, że nie wiem o co chodzi. Biedny, spanikowany wiedziałem, że muszę coś wymyśleć. Wybadałem rękami, gdzie leży czekolada , złapałem ją i szybko, niczym Bolt uciekłem do pokoju, chowając przy tym czekoladę pod bluzę, żeby ten pokemon nie zauważył. Przyznaję, że takie zachowanie nie jest normalne, no ale co ja poradzę. Ta czekolada była moja i tylko moja, nie mogłem się z nikim podzielić. Zanim Jess wróciła do salonu zdążyłem już całą zjeść.
-Tylko mi potem nie nudź, że Cię brzuch boli. -powiedziała doświadczona kobieta. W tym domu to nic nie można zrobić, żeby nikt się nie dowiedział. Udałem, że nie słyszę, to było jedyne wyjście z tej sytuacji. Na szczęście dalej nie drążyła tematu, więc odetchnąłem z ulgą.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę przed telewizorem, ale potem zaproponowałem wyjście na dwór. Jess oczywiście dopadła huśtawkę, więc ja z nudów postanowiłem, że zerwę sobie jakieś jabłuszko z mojej kochanej jabłonki. Tyle, że był jeden problem, a mianowicie; wysokość drzewa.  Zacząłem podskakiwać , ale i tak nie dosięgałem, a w pobliżu nie było niczego, czym mógłbym strącić jabłko. Stanąłem bezradny i zacząłem drapać się po głowie, swoja drogą nie wiem czemu ludzie tak robią jak myślą, no ale cóż. Młoda miała ze mnie niezły ubaw, dlatego tym bardziej nie mogłem się poddać.  Postanowiłem, że wejdę na drzewo, plan równie niebezpieczny co ekscytujący.  Wziąłem głęboki oddech, przeżegnałem się i zacząłem wspinaczkę. Nawet nie wiem jak Jessica zareagowała, bo byłem zbyt przerażony by się oglądać. Myślałem tylko o tym żeby nie patrzeć w dół, co prawda nie było bardzo wysoko, ale z moim lekiem wysokości kilku metrowa jabłonka to ośmiotysięcznik.  Gdy już byłem na górze zauważyłem piękne, czerwone jabłuszko. Nie mogłem sobie odpuścić. Było ona na końcu grubej, wystającej gałęzi, więc żeby je dosrać musiałem zawisnąć na niej niczym leniwiec. Takie te zwierzątka leniwe, ale wygimnastykowane.  Na moje nieszczęście gdy od zdobyczy dzieliły mnie milimetry, jakże niefortunnie ześlizgnęła mi się dolna kończyna , wtedy niezmiernie się wystraszyłem, co doprowadziło do tego, że  zderzyłem się z kulą ziemską, inaczej mówiąc miałem kur** mać bolesny upadek. Jest jednak pozytywny skutek, połowa jabłek spadła razem ze mną. Całe pośladki mnie bolały, bo człowiek nie kot i na cztery łapy nie spada, tylko na inną część ciała. Jessica o dziwo się chyba wystraszyła, bo od razu do mnie podbiegła.
-Nic ci się nie stało?- zapytała z troską w głosie.
-Nie. Wszystko jest OK. – mówiłem podnosząc się z pomocą siostry.
-Zaprowadzę cię do domu. –zaproponowała.
-Nie, nie. Ty pozbieraj jabłka, a ja sobie poradzę.-mówiłem trzymając się za dolną część kręgosłupa.

Jakoś doczołgałem się do domu i rzuciłem na kanapę. Miałem na sobie kilka przyczepionych liści, które nabyłem podczas upadku. Jess przyszła między czasie z jabłkami.
-Rzuć mi jedno. –poprosiłem. Nie mógłbym sobie odpuścić, po takich przeżyciach przecież.
Zająłem się oglądaniem liści, kiedy nagle dostałem czymś w łeb.
-Złapałeś?- usłyszałem siostrę z kuchni i wtedy poczułem, że wcześniejszy ból mi ustąpił do tego stopnia, że spokojnie poradzę sobie z morderstwem pewnego pokemona.








Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale brak czasu, a oprócz tego drugi blog, na którego serdecznie zapraszam http://thewanted-on-battelground.blogspot.com .
Dziękuję za wszystkie komentarze, wiele dla mnie znaczą<3
Jeśli ktoś chce być informowany na twitterze, to napiszcie:)
A wracając do rozdziału, też oglądałam w dzieciństwie Pokemony i dziś przeczytałam, że ta bajka szkodzi. Chyba w tym racji trochę jest, czego efekty widzicie na tym blogu xD Muszę też przyznać, że jestem z siebie dumna, bo napisałam Pikachu bezbłędnie, bo potem z ciekawości sprawdziłam, ale nie ma co się dziwić, do dziś mam z tym pokemonem chyba z dziesięć breloczków. Niestety już nie pamiętam nawet o czym ta kreskówka dokładnie była, a może i stety, jeszcze bym wszędzie pokemony widziała, chociaż jak patrzę na niektórych ludzi to Pikachu przy nich wymięka ^-^
Taka mam fazę dzisiaj, że szkoda gadać.:D Kończę już te życiowe rozmyślania.
Do następnego.... :***

sobota, 16 marca 2013

ROZDZIAŁ 18

-Wstawaj! No obudź się wreszcie!-usłyszałem głos i poczułem, że ktoś szarpie mnie za ramiona.
-Dajcie mi spokój, jest przecież środek nocy....-powiedziałem zaspanym głosem, nawet nie wiem do kogo.
-Chłopie, jaki środek nocy?! Przecież jest dwunasta! Heloł...-rzekła moja, jak się zdążyłem zorientować, siostra.
-No to mówię przecież! Weź, daj mi spokój. Nawet w nocy ludziom spokoju nie dają.- odrzekłem do młodej, przewracając się przy tym na drugi bok,a głowę nakryłem kołdrą.
-Tak kretynie, owszem jest dwunasta, ale w południe. -powiedziała prześmiewczo siostra.
-Co?! A... acha. No tak.-próbowałem ukryć moje zdziwienie. Popatrzyłem w stronę okna, które moja siostra wcześniej odsłoniła. To nie ulegało dyskusji, był środek dnia, a słońce niemiłosiernie świeciło po oczach. Ja zaraz przyjdę. a właśnie siostrzyczko moja kochana, wspaniała, najukochańsz...
-Czego chcesz?! Mów, bo dużej tych epitetów pod moim adresem nie zniosę. -przerwała mi Jessica.
-Herbatki słoneczko....-powiedziałem robiąc przy tym słodkie oczka *-*
-Nie wierzę, że to mówię, ale dobra. Zrobię Ci tą herbatę. Tylko przestań już, błagam.
-Oczywiście, oczywiście!!! Dziękuję, kocha....-przerwałam, bo młoda popatrzyła się na mnie tak, jakby chciała mnie zabić wzrokiem. -Tak wiem, miałem przestać. Przepraszam.- dokończyłem.
Muszę przyznać, poszalałem z tym spaniem. Przetarłem moje biedne oczy i półprzytomny zwlekłem się z łóżka. Zacząłem obmyślać wspaniały plan na dzisiejszy dzień. Co by tu robić? Myśl Nathan, myśl...
A już wiem!!! Najpierw siku, potem herbatka. Tak, to genialny plan, muszę zabrać się za jego realizację! Z pierwszym punktem nie miałem za dużych problemów.
W kuchni czekała na mnie cieplutka herbatka i kanapeczki. Ojej, jaka ta moja siostrzyczka kochana.
Tyle co zacząłem jeść śniadanko, a mama wróciła z zakupów i weszła do kuchni.
-Co ja widzę mój syneczek raczył wstać. No cud!-powiedział całując mnie przy tym w czółko.
-No bez przesady. Raz się człowiekowi... No dobra, dobra, kilka razy, ale to nie jest powód żeby mnie wyśmiewać. Jeszcze się zamknę w sobie i to będzie wasza wina, twoja mamo i Jess.
-Spokojnie Nathan, bo się zapowietrzysz. Nie szalej.-rzekła młoda. -A właśnie braciszku. Jak tam wspomnienia z wczorajszej wyprawy. Przejechałeś się na ciuchci, czy udało ci się powstrzymać? -zapytała i razem z mamą zaczęły się śmiać.
To ja sobie myślę; dobrze, zaczynacie to będziecie miały. Podrażnię się z wami. Uśmiechnąłem się złowieszczo sam do siebie.
-No co ty Jess! Nie mogłem przegapić takiej okazji i spełniłem swoje najskrytsze marzenie.-odpowiedziałem.
-Ty sobie żartujesz?! Prawda?! Powiedz, że tak, błagam. Boże, co za wstyd!!! -moja siostra zaczęła histeryzować, a ja myślałem, że tam padnę.
-Nathan, naprawdę to zrobiłeś?-zaczęła poważnie i spokojnie mama, ale ja nadal nie dawałem jasnej odpowiedzi.
-Czemu się tak dziwicie? Nie róbcie afery, proszę.-odpowiedziałem ze stoickim spokojem.
-Dobrze, ja się nie denerwuję. A oni co na to? W sensie ci twoi koledzy. Pewnie cię wzięli za skończonego idiotę.-zaatakowała mnie mama, a Jess siedziała na bezdechu i wyglądała tak jakby się miała popłakać.
-Jak to co? Poszli ze mną, a powiem więcej, sami mnie tam wyciągnęli. Nie martw się mamo, możesz być ze mnie dumna. Powstrzymałem się, chyba dorosłem. W takim razie zasłużyłem na czekoladę, prawda?-odpowiedziałem z dumą w głosie.
-Ale,że słucham? Co zrobili?-zapytała zdziwiona Jess.
-No przecież powiedziałem, poszli ze mną na ciuchcię. Chyba to nie jest jakieś zdanie złożone żebyś go nie mogła zrozumieć. Czemu cię to aż tak dziwi?-odpowiedziałem jej A co będzie z moją czekoladą?
-No nie, nic. Zrozumiałam. Niech ci będzie, że to normalne.-powiedziała do mnie, a potem zwróciła się do mamy: - A my miałyśmy nadzieję, że on dorośnie jak się będzie zadawał ze starszymi. Widać myliłyśmy się i to bardzo.
-Oj tak córeczko, obawiam się, że jemu się jeszcze pogorszy. Trzeba mu psychologa znaleźć.
-Tak, najlepiej dziecięcego.
-To jedyne wyjście z tej sytuacji.
Przysłuchiwałem się tej wymianie zdań, jak zwykle skończyło się na wyśmiewaniu za mnie. Postanowiłem to przerwać.
-Ej, no bez przesady może. Ja wszystko słyszę i mi się to nie podoba. Proszę nie obrażać mnie i moich kolegów.
-Mamo słyszałaś, jaka solidarność plemników. Nie wytrzymam. Choć oglądniemy sobie jakiś serial.
-A co żal ci, że ty nie możesz? Oj, jak mi przykro.-odpowiedziałem złośliwie.
-O to, czy ty możesz też bym się obawiała.
-CO?!!!- spytałem, bo nie wiedziałem czy dobrze usłyszałem.
-Nic.-powiedziała i poszła do mamy, która właśnie włączyła telewizor, a ja zostałem taki sam opuszczony i uszczerbkiem na serduszku, no i bez czekolady....











Długo mnie tu nie było, wiem i przepraszam:) Dziękuję za wszystkie komentarze, one wiele dla mnie znaczą. Zapraszam też na mojego drugiego bloga i proszę o wyrażanie swoich opinii, bo nie wiem czy zmierzam w dobrym kierunku. Będę bardzo wdzięczna:***
Do następnego<3

piątek, 8 marca 2013

INFO

A więc panie i panowie, założyłam dziś nowego bloga. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Bardzo proszę o opinie. Chcę wiedzieć co sądzicie:) Postaram się zarówno tam, jak i tu regularnie umieszczać wpisy:)
A więc macie link-->   Battleground.
Zapraszam wszystkich do czytania<3

sobota, 2 marca 2013

LIEBSTER AWARD :)

A więc dostałam aż trzy nominacje, jestem w szoku, kompletnie się nie spodziewałam. Dziękuje bardzo<3 Nominowały mnie: Agnieszka :) , Jayla MniamuSS oraz Julka Julia .

Teraz muszę odpowiedzieć na 33 pytania:D

Pytania od Agnieszki:) :
1.Czym się interesujesz?
2.Twoje największe marzenie?
3.Ulubiony dzień tygodnia?
4.Lato vs zima?
5.Ulubiony zespół?
6.Opisz siebie w trzech słowach.
7.Ulubiona piosenka?
8.Co lubisz robić w wolnym czasie?
9.Ulubiony artysta?
10.Ulubiona artystka?
11.Ulubiona książka?

Moje odpowiedzi:
ad.1. Muzyką, reżyserką, dziennikarstwem i uświadomiłam sobie, że chyba kulturą angielską, bo ostatnio dużo czytam na ten temat:) Dużo rzeczy mnie interesuje, ale brak czasu na realizację.
ad.2.Na pewno chciałabym kiedyś spotkać TW, iść na ich koncert. A z rzeczy nie związanych z nimi to skończenie studiów (najlepiej w Anglii) i dostanie dobrej pracy, która będzie także moja pasją:)
ad.3.Sobota.
ad.4.Lato.
ad.5.THE WANTED!!!!!!<3
ad.6.To będzie trudne:) Nieśmiała, walnięta wariatka^^
ad.7.I Found You -The Wanted.
ad.8.Pisze bloga, siedzę na twitterze i czytam blogi.
ad.9.Nathan Sykes, Tom Parker. Max George, Jay McGuiness i Siva Kaneswaran;)
ad.10.Ne mam.
ad.11.Nie lubię czytać, ale czasem się zdarzy i w pamięć zapadła mi książka pt.,,Jutro" autorstwa John Mardsen. Uwielbiam ją i wszystkim polecam. Cytat z niej: „Okazało się, że naszego świata już nie ma. Że nie ma już żadnych zasad. A jutro musimy stworzyć własne."


Pytania od Jayla MniamuSS:
1. Ulubiony zespół?
2. Co najbardziej lubisz jeść?
3. Twoje 2 najbardziej ulubione kolory?
4. Jakie jest twoje marzenie?
5. Góry vs morze?
6. Pop vs rock?
7. Budyń vs kisiel?
8. Masz twittera?
9. Lubisz długie spacery?
10. Co najgłupszego zrobiłaś/eś w życiu?
11. Czego nigdy nie zamieszasz zrobisz i zjeść?

Odpowiedzi:
ad.1.THE WANTED!
ad.2.Czekoladę.
ad.3.Niebieski i czerwony.
ad.4.Tak jak już napisałam:)
ad.5.Góry.
ad.6.Pop.
ad.7.Jak byłam młodsza to kisiel, ale teraz budyń.
ad.8.Mam i kocham go:)
ad.9.Tak, szczególnie po górach<3
ad.10.Nie wiem, uważam, że życie ludzkie jest jednym wielkim pasmem głupot; zaufasz komuś, kto Cię zawiedzie-głupota, zakochasz się bez wzajemności-głupota, powiesz komuś coś przykrego-głupota i na koniec, zrobisz coś szalonego i zwariowanego- też głupota. Ja jestem raczej spokojna i nie szaleję,dlatego nie mam takiej najbardziej szalonej rzeczy, którą zrobiłam. Ciągle wariuję, tu sobie na zjeżdżalni pojeżdżę, albo na karuzeli dla kilkulatków (może nie było by w tym nic głupiego, gdyby nie to, że mam 17 lat), ale to nie są znowu jakieś szaleństwa....chyba:) W sumie ja nie mam zahamowań:D
ad.11.Zaufać komuś bez granicznie, nawet ukochanej osobie. A zjeść nie zamierzam nigdy flaczków, ani innych tego typu rzeczy. Nigdy nie zjem taż żadnej małży, czy ślimaka, blee....



Pytania od Julka Julia:
1. Ulubiony kolor?
2. Opisz swój charakter.
3. Spódnica vs. spodnie.
4. Ulubiony sport?
5. Lubisz czytać? Jak tak, to jakie książki?
6. Ulubiony film?
7. Grasz na jakimś instrumencie?
8. Masz jakiegoś idola?
9. Twoje motto to...?
10. Twój wymarzony prezent?
11. Ulubiona piosenka?

Moje odpowiedzi:
ad.1.Niebieski.
ad.2.Ogólnie jestem nieśmiała, ale jak już kogoś dobrze znam to się otwieram i pokazuje swoje prawdziwe oblicze, czyli oblicze stuknięta wariatki. Tak jestem bardzo zwariowana i głupota, to chyba moje drugie imię. Jestem bardzo nieufna w stosunku do innych i dlatego tak trudno się zaprzyjaźniam. Ogólnie jestem miła i dobroduszna, ale czasem potrafię być naprawdę wredna, kto mnie zna już się o tym przekonał, ale pracuje nad tym i bardzo chcę to zmienić.
ad.3.Spodnie.
ad.4.Piłka nożna:)
ad.5.Nie lubię czytać książek, a już w szczególności lektur szkolnych-,- Jeśli już czytam to jakieś, przygodowe książki, o przyjaźni, z dużą ilością przemyśleń na temat życia i bardzo ważne jest dla mnie aby książka była pisana fajnym stylem. Najczęściej jednak czytam blogi, bo one zawierają to wszystko.
ad.6.,,Efekt motyla" i ,,Marley i ja"
ad.7. Jedynie na flecie podłużnym, nauczyłam się w szkole, ale to się nie liczy, więc nie gram. Miałam się uczyć grać na gitarze, nawet ją kupiłam, ale nie mam kiedy:( Nadrobię...
ad.8. Całe TW.
ad.9. ,,Nie walcz z losem, los zawsze zwycięża. " Jak będę pełnoletnia to zrobię sobie taki tatuaż,  nawet wiem gdzie. To już postanowione:)
ad.10.Bilet na koncert The Wanted z wejściówką za kulisy:) Wymagająca jestem, wiem. Żartuje, ich płyta też by mnie zadowoliła.
ad.11. I Foud You- The Wanted, ale kocham wszystkie ich piosenki.


Skończyłam, przyznam trochę to zajęło:)


Moje pytania:
1.Ulubiona piosenka?
2.Twoje największe marzenie?
3.Kim chcesz być w przyszłości?
4.Ulubiony zespół/artysta?
5.Ulubiony film?
6.Czego się boisz?
7.Miłość czy przyjaźń?
8.Co lubisz jeść?
9.Zajęcia w wolnym czasie?
10.Jak opiszesz się w kilku słowach?
11.Wymarzone miejsce zamieszkania?



Nominuję:
1.http://www.stop-the-moment-by-tw.blogspot.com/ 
2. http://lasttoknowblog.blogspot.com/
3. http://everything-i-am-and-everything-in-me.blogspot.com/
4. http://i-found-my-new-life.blogspot.com/
5. http://just-stay-with-me-all-the-time.blogspot.com/
6. http://onemomentto.blogspot.com/
7. http://ifoundyou-thewanted.blogspot.com/
8. http://wearetheonestomakeachange.blogspot.com/
9. http://chasingthewanted.blogspot.com/
10. http://jay-mcguiness-poland.blogspot.com/
11. http://the-wanted-official.blog.pl/



Nie wiem ile ma być tych nominacji, już nie wiem co dalej wymyśleć, więc dodam tylko tyle:)
Jeszcze raz dziękuję za nominacje<3
W przyszły weekend kolejny rozdział i jak się uda to nowy blog. Mam nadzieją, że się wyrobię, trzymajcie kciuki:*

ROZDZIAŁ 17

Mam swoją dużą różową watę cukrową, z resztą nie tylko ja, reszta zespołu również.... ,,Zespołu" jak to niezwykle brzmi. Jestem częścią całości, elementem układanki. Teraz nie odpowiadam tylko za siebie, jestem zależny od reszty, a oni ode mnie. Obym podołał, przecież nie mogę ich zawieść.
Dobra, za dużo tych przemyśleń. Wracam na ziemie do swojej waty. Swoją drogą komicznie to musiało wyglądać jak pięciu dorosłych facetów kupuje watę. Przepraszam, czterech. Ja się do tego nie zaliczam, młodość ma w końcu swoje prawa. Kiedy zjedliśmy z powrotem polecieliśmy się bawić. No pech chciał, że następna w kolejce była karuzela..... ze zwierzątkami. Zerwaliśmy się biegiem, ścigając kto pierwszy, aby zająć to co najlepsze.
-Mój ten brązowy koń!!!!!!- krzyczał Siva, rozpychając się przy tym łokciami.
-A mój biały, ten koło hipopotama!!!-zarezerwowałem, kiedy nagle poczułem za sobą jakby huk. To Tom potknął się o własne nogi, upadając przy tym na Max'a. Oboje leżeli na trawie, w błocie, jeden na drugim.
-Co ty robisz?! Weź się człowieku opanuj, ja jestem hetero!!!-powiedział do Toma, Max.
My oczywiście zatrzymaliśmy się i prawie popłakaliśmy ze śmiechu. Nagle zobaczyłem jak Jay się zrywa i biegnie w stronę karuzeli. Jak on mógł, to nieładnie. Pobiegłem za nim, ale go nie dogoniłem i zajął mojego konika. Na szczęście obok był taki sam. Za chwilę zobaczyłam jak Seev z Maxem, który wyrwał się z ,,uścisków" Tom'a wpadają na karuzelę. Zajęli ostatnie dwa konie.
Dla Tom'a, któremu długo zajęło pozbieranie się nie został za duży wybór. Gdy zobaczył na czym ma jechać o mało mu oczy nie wyskoczyły z orbit.
-No was chyba pogięło!!! Ja nie pojadę na świni!!!- sprzeciwiał się biedak.
-Oj Tom nie przesadzaj, popatrz jaka piękna, różowiutka i jakie ma oczka słodkie. Nie rób jej tego, będzie jej przykro.-naśmiewał się z niego Max.
-Ty to lepiej siedź cicho, bo to twoja wina baranie.- bulwersował się Tom.
- Już lepiej nie gadaj, tylko dosiądź prosiaka.-mówił półprzytomnym od śmiechu głosem, Jay.
Tom rzucił w jego kierunku wymowne spojrzenie, ale go posłuchał.  Jakiż słodki to był obrazek, Tom na swojej śwince Piggy. Niezły mieliśmy z niego ubaw, ale nie tylko my bo wszystkie dzieci na karuzeli tak rechotały, że chyba było je słychać w całym wesołym miasteczku. Biedny Tom, pech chciał, że przy karuzeli stali jeszcze rodzice tych dzieci. Siedział taki naburmuszony, łokieć opierał na głowie świni, a głowę na ręce. Nic nie mówił, tylko patrzył na nas, chyba się obraził. Kiedy rundka się skończyła, zeszliśmy z karuzeli, Tom był oczywiście pierwszy, jeszcze się dobrze nie zatrzymała, a on już zeskakiwał.
-Tom, chyba się nie gniewasz?-zapytał Siva.
-Ja?! Skądże. Przecież nie ma większej przyjemności niż jeżdżenie na świni. -rzucił do nas udając obrażonego, ale zaraz wybuchł śmiechem. - Co wy myśleliście, że ja tak naprawdę? Przecież mam dystans do siebie i nie obrażam się o byle co, ale wymyślę jakąś rekompensatę dla siebie za te traumatyczne przeżycia. -dodał.
Następnie poszliśmy na autka. Zderzaliśmy się jak głupki, chyba nas tam więcej nie wpuszczą, bo było by to zagrożeniem życia dla pozostałych ludzi, a nawet dla nas. No tak, niektórych trzeba chronić samych przed sobą.... a my się do tych ,,niektórych"się niestety zaliczamy.
Potem poszliśmy z wesołego miasteczka, no bo co za dużo to niezdrowo. Kolejnym punktem naszej wyprawy był pub. O dziwo oni nie pili,  nawet piwa. Jestem w szoku, ale to pewnie tylko taka cisza przed burzą. Zjedliśmy coś na szybko. Okazało się, że Jay jest wegetarianinem, kolejny szok przeżyłem tego dnia. Co jak co, ale jego bym o to nie podejrzewał. Kiedy tylko wyszliśmy z baru naszemu roślinożercy zachciało się słodyczy, polecał więc do najbliższego sklepu, z którego za chwilę wyszedł obładowany Skittelsami, od których, jak się później okazało jest uzależniony. Usiedliśmy sobie w piątkę na ławce w parku i jedliśmy cukierki Jay'a, było tak przyjemnie, świeciło słońce i wiał lekki wiaterek. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, poczułem, że wreszcie mam prawdziwych przyjaciół, którzy widzą mnie takim jaki jestem naprawdę i to w pełni akceptują. Trzy godziny spędzone na rozmowie szybko minęły. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Dotarłem na dworzec i kupiłem bilet. Do odjazdu pociągu zostało mi 30 minut, które spędziłem na słuchaniu muzyki i rozmyślaniach na temat tego, jak będzie wyglądać moje, życie. Ostatnio ciągle o tym myślę. Mam dopiero szesnaście lat, a tu już takie wyzwanie, praca, całe życie postawione na jedna kartę. Muszę szybko dorosnąć...

Droga do domu minęła mi bardzo szybko. Byłem bardzo zmęczony dlatego musiałem walczyć ze sobą żeby nie zasnąć. Było ciężko, ale nie mogłem zaryzykować, jeszcze by mnie pociąg wywiózł niewiadomo gdzie. Kiedy dojechałem do Gloucester było już bardzo późno, ale na dworcu czekała mama, do której wcześniej zadzwoniłem. Byłem tak zmęczony, że nie miałem siły opowiedzieć jej jak było. obiecałem, że jutro wszystko nadrobię. Ledwo żywy dodarłem do mojego pokoju i bezwładnie rzuciłem się na łóżko, aby oddać się objęciom Morfeusza.




Tu macie jeszcze ich piosenkę, która ostatnio mnie po prostu prześladuje. Uwielbiam ją:)
,,MADE" by The Wanted<3

 
 
 
 
 
Nareszcie dodałam ten rozdział:) Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale mam teraz w szkole masakrę. Już nie dodam raczej nic w tym tygodniu, bo mam masę nauki:( Jeszcze jutro odpowiem na Liebster Award, dziękuje bardzo za nominacje, to bardzo miłe<3 
Postaram się w przyszły weekend założyć nowego bloga, też z opowiadaniem o TW, ale całkiem innym. Cała fabułę wymyśliłam dzisiaj w ciągu niecałych 30 min jak wracałam ze szkoły, chyba wena na mnie zstąpiła z nieba. Opowiadanie to już nie będzie trzymało się tak rzeczywistości jak to, będzie tam więcej mojej inwencji twórczej i nie będzie wesołe, a wręcz przeciwnie...
Mam nadzieję, że mi się uda i podołam.  Z pisaniem rozdziałów tam nie będę mieć problemów, bo mogę to robić niezależnie od mojego humoru, a tu jest inaczej, muszę mieć dobry.
To tylko taki wstępny pomysł, więc nie obiecuje za dużo, ale się postaram:) Mam nadzieję, że ktoś będzie czytał. Oczywiście tu regularnie będą pojawiać się rozdziały, mniej więcej raz w tygodni, tak jak teraz:) Dobra kończę, bo to będzie dłuższe zaraz niz rozdział.
Dziękuje bardzo za komentarze i za wszystko, jesteście wielcy:*