sobota, 2 marca 2013

ROZDZIAŁ 17

Mam swoją dużą różową watę cukrową, z resztą nie tylko ja, reszta zespołu również.... ,,Zespołu" jak to niezwykle brzmi. Jestem częścią całości, elementem układanki. Teraz nie odpowiadam tylko za siebie, jestem zależny od reszty, a oni ode mnie. Obym podołał, przecież nie mogę ich zawieść.
Dobra, za dużo tych przemyśleń. Wracam na ziemie do swojej waty. Swoją drogą komicznie to musiało wyglądać jak pięciu dorosłych facetów kupuje watę. Przepraszam, czterech. Ja się do tego nie zaliczam, młodość ma w końcu swoje prawa. Kiedy zjedliśmy z powrotem polecieliśmy się bawić. No pech chciał, że następna w kolejce była karuzela..... ze zwierzątkami. Zerwaliśmy się biegiem, ścigając kto pierwszy, aby zająć to co najlepsze.
-Mój ten brązowy koń!!!!!!- krzyczał Siva, rozpychając się przy tym łokciami.
-A mój biały, ten koło hipopotama!!!-zarezerwowałem, kiedy nagle poczułem za sobą jakby huk. To Tom potknął się o własne nogi, upadając przy tym na Max'a. Oboje leżeli na trawie, w błocie, jeden na drugim.
-Co ty robisz?! Weź się człowieku opanuj, ja jestem hetero!!!-powiedział do Toma, Max.
My oczywiście zatrzymaliśmy się i prawie popłakaliśmy ze śmiechu. Nagle zobaczyłem jak Jay się zrywa i biegnie w stronę karuzeli. Jak on mógł, to nieładnie. Pobiegłem za nim, ale go nie dogoniłem i zajął mojego konika. Na szczęście obok był taki sam. Za chwilę zobaczyłam jak Seev z Maxem, który wyrwał się z ,,uścisków" Tom'a wpadają na karuzelę. Zajęli ostatnie dwa konie.
Dla Tom'a, któremu długo zajęło pozbieranie się nie został za duży wybór. Gdy zobaczył na czym ma jechać o mało mu oczy nie wyskoczyły z orbit.
-No was chyba pogięło!!! Ja nie pojadę na świni!!!- sprzeciwiał się biedak.
-Oj Tom nie przesadzaj, popatrz jaka piękna, różowiutka i jakie ma oczka słodkie. Nie rób jej tego, będzie jej przykro.-naśmiewał się z niego Max.
-Ty to lepiej siedź cicho, bo to twoja wina baranie.- bulwersował się Tom.
- Już lepiej nie gadaj, tylko dosiądź prosiaka.-mówił półprzytomnym od śmiechu głosem, Jay.
Tom rzucił w jego kierunku wymowne spojrzenie, ale go posłuchał.  Jakiż słodki to był obrazek, Tom na swojej śwince Piggy. Niezły mieliśmy z niego ubaw, ale nie tylko my bo wszystkie dzieci na karuzeli tak rechotały, że chyba było je słychać w całym wesołym miasteczku. Biedny Tom, pech chciał, że przy karuzeli stali jeszcze rodzice tych dzieci. Siedział taki naburmuszony, łokieć opierał na głowie świni, a głowę na ręce. Nic nie mówił, tylko patrzył na nas, chyba się obraził. Kiedy rundka się skończyła, zeszliśmy z karuzeli, Tom był oczywiście pierwszy, jeszcze się dobrze nie zatrzymała, a on już zeskakiwał.
-Tom, chyba się nie gniewasz?-zapytał Siva.
-Ja?! Skądże. Przecież nie ma większej przyjemności niż jeżdżenie na świni. -rzucił do nas udając obrażonego, ale zaraz wybuchł śmiechem. - Co wy myśleliście, że ja tak naprawdę? Przecież mam dystans do siebie i nie obrażam się o byle co, ale wymyślę jakąś rekompensatę dla siebie za te traumatyczne przeżycia. -dodał.
Następnie poszliśmy na autka. Zderzaliśmy się jak głupki, chyba nas tam więcej nie wpuszczą, bo było by to zagrożeniem życia dla pozostałych ludzi, a nawet dla nas. No tak, niektórych trzeba chronić samych przed sobą.... a my się do tych ,,niektórych"się niestety zaliczamy.
Potem poszliśmy z wesołego miasteczka, no bo co za dużo to niezdrowo. Kolejnym punktem naszej wyprawy był pub. O dziwo oni nie pili,  nawet piwa. Jestem w szoku, ale to pewnie tylko taka cisza przed burzą. Zjedliśmy coś na szybko. Okazało się, że Jay jest wegetarianinem, kolejny szok przeżyłem tego dnia. Co jak co, ale jego bym o to nie podejrzewał. Kiedy tylko wyszliśmy z baru naszemu roślinożercy zachciało się słodyczy, polecał więc do najbliższego sklepu, z którego za chwilę wyszedł obładowany Skittelsami, od których, jak się później okazało jest uzależniony. Usiedliśmy sobie w piątkę na ławce w parku i jedliśmy cukierki Jay'a, było tak przyjemnie, świeciło słońce i wiał lekki wiaterek. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, poczułem, że wreszcie mam prawdziwych przyjaciół, którzy widzą mnie takim jaki jestem naprawdę i to w pełni akceptują. Trzy godziny spędzone na rozmowie szybko minęły. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Dotarłem na dworzec i kupiłem bilet. Do odjazdu pociągu zostało mi 30 minut, które spędziłem na słuchaniu muzyki i rozmyślaniach na temat tego, jak będzie wyglądać moje, życie. Ostatnio ciągle o tym myślę. Mam dopiero szesnaście lat, a tu już takie wyzwanie, praca, całe życie postawione na jedna kartę. Muszę szybko dorosnąć...

Droga do domu minęła mi bardzo szybko. Byłem bardzo zmęczony dlatego musiałem walczyć ze sobą żeby nie zasnąć. Było ciężko, ale nie mogłem zaryzykować, jeszcze by mnie pociąg wywiózł niewiadomo gdzie. Kiedy dojechałem do Gloucester było już bardzo późno, ale na dworcu czekała mama, do której wcześniej zadzwoniłem. Byłem tak zmęczony, że nie miałem siły opowiedzieć jej jak było. obiecałem, że jutro wszystko nadrobię. Ledwo żywy dodarłem do mojego pokoju i bezwładnie rzuciłem się na łóżko, aby oddać się objęciom Morfeusza.




Tu macie jeszcze ich piosenkę, która ostatnio mnie po prostu prześladuje. Uwielbiam ją:)
,,MADE" by The Wanted<3

 
 
 
 
 
Nareszcie dodałam ten rozdział:) Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale mam teraz w szkole masakrę. Już nie dodam raczej nic w tym tygodniu, bo mam masę nauki:( Jeszcze jutro odpowiem na Liebster Award, dziękuje bardzo za nominacje, to bardzo miłe<3 
Postaram się w przyszły weekend założyć nowego bloga, też z opowiadaniem o TW, ale całkiem innym. Cała fabułę wymyśliłam dzisiaj w ciągu niecałych 30 min jak wracałam ze szkoły, chyba wena na mnie zstąpiła z nieba. Opowiadanie to już nie będzie trzymało się tak rzeczywistości jak to, będzie tam więcej mojej inwencji twórczej i nie będzie wesołe, a wręcz przeciwnie...
Mam nadzieję, że mi się uda i podołam.  Z pisaniem rozdziałów tam nie będę mieć problemów, bo mogę to robić niezależnie od mojego humoru, a tu jest inaczej, muszę mieć dobry.
To tylko taki wstępny pomysł, więc nie obiecuje za dużo, ale się postaram:) Mam nadzieję, że ktoś będzie czytał. Oczywiście tu regularnie będą pojawiać się rozdziały, mniej więcej raz w tygodni, tak jak teraz:) Dobra kończę, bo to będzie dłuższe zaraz niz rozdział.
Dziękuje bardzo za komentarze i za wszystko, jesteście wielcy:*
 

6 komentarzy:

  1. świetny ten rozdział, uwielbiam Twoje opowiadanie :* Czekam na kolejny, weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczepiasty siostro!
    Jak ja kocham wesołe miasteczka :*
    Dawaj szybko next'a :D
    No i zapraszam do mnie :)
    http://lasttoknowblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju boooski *.* !
    Tom i świnka :D
    Haah Max ten tekst o hetero ;d.
    Nie mogę ;*.
    Nath traktowany normalnie ;***.
    I te Jego przemyślenia ;***
    Czekam na next'a ;***
    Weny !

    Mychaaa ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Super dział ♥
    Czekam na dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że jestem wielka xD Mam całe 80 cm! - żartuję .:D
    Czemu mnie tak długo nie było? Zawieszenie.... wiesz o co chodzi nie będę się rozpisywać. Ale przez ciebie mam wyrzuty sumienia! Śmieję się jak głupia... Rany kocham to <3
    I teraz słucham, niech mi ktoś powie, że to nie są moi bracia? Ja zachowuję się tak samo .:)
    Moja historia z życia? Znajome zamknęły mniw w kabinie w sklepie w męskiej ubikacji. Jak akurat wyczołgiwałam się pod drzwiami, do łazienki wszedł chłopak może z dwa lata starszy. ..... Pomyślcie ^^
    A, żeby było śmiesznie potem stałyśmy za nim i za jego kumplami w długiej kolejce.. Cały czas się ze mnie śmiał... Dobra ja też .:)
    Ja to taki Tom.... niestety ;p
    Wracając do opowiadania (wiem piszę chaotycznie, ale po prostu odreagowuje - tyle śmiechu i wyrzuty... mniejsza)
    Wata to wata. Ale z tych karuzeli nie mogłam .:D
    Świeeeeetne, jak to opisać, a już wiem szyfrem: :):):):):):):):):):):):):):):):):)
    Pryemzđlenie Natha+ nie wane, tryeba mzđle o wanzch ryecyach np.Ł wata. >:D
    Nathy wraca do domu i odbiera go mama. I jak małe dziecko po zabawie idzie spać ;)
    Świetny ten rozdział, uwielbiam <3
    "Stworzeni dla siebie jak niebo i księżyć (...)
    Gdybym mógł ocalić kogoś,
    nadal byłabyś to ty..." ;_;
    Piękny rozdział :)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz zauważyłam, że w trakcie pisania klawiatura mi się przestawiła xD
      Pryemzđlenie Natha+ nie wane, tryeba mzđle o wanzch ryecyach np.Ł wata. to miało znaczyć: Przemyślenia Natha - nie ważne, trzeba myśleć o ważnych rzeczach np: wata... Nawet klawiatura chciała poprawić mi humor >:D
      Lose my mind

      Usuń