niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 20

~jakiś czas później~

-Czujecie to, czujecie! Nasza pierwsza płyta już wkrótce ujży światło dzienne! - darł się Tom skacząc po pokoju z zacieszem na twarzy.
-Wiemy, wiemy kochanie! - rzucił mu się na plecy Max, powalając go przy tym na ziemię.
-A ci się znów gwałcą. Boże z kim ja żyję.- powiedział Seev, gdy wszedł do pokoju smarując sobie ręce balsamem.
Jay leżał na kanapie jakiś skacowany, jak to on, a ja siedziałem i słuchałem piosenek, które do tej pory udało nam się stworzyć. Wszystko pięknie, ładnie, ale jak nie było nazwy zespołu, tak nie ma.
Siedzieliśmy w studiu i czekaliśmy na Jayne, miała przyjść z propozycjami nazw.
Nie trzeba było długo czekać żeby zjawiła się nasza ,,mamusia".
-Cześć chłopcy! I jak tam, macie już nazwę. - zagarnęła od drzwi.
-Witaj! No skąd, czekamy na ciebie wybawicielko. - odpowiedział Max, który zdążył już wyrwać się z uścisków Tom'a.
-Z wami. Macie tu kilka propozycji, ale pomyślcie jeszcze sami. Do jutra musicie się zdecydować.- nakazała. - Ja już się zmywam, bo jeszcze dużo załatwień przede mną. Powodzenia panowie.
-Ale jak to jutro... Już?! - zdziwił się Seev.
-Jutro to najpóźniej kochany. Myśleć, myśleć. - odpowiedziała wychodząc.
-Damy sobie rady, pa. - wtrącił Jay, który chyba i tak nie wiedział o co chodzi, bo cały czas spał, a Jayne sobie poszła.
-No chyba ty idioto. Jak taki mądry jesteś to myśl, o ile wogóle jesteś do tego zdolny. - zaatakowałem go.
-Nie pyskuj Baby Nath. - zwracał się tak do mnie choć wiedział, że bardzo tego nie lubię.
-Zamilcz lepiej.
-Dobra cicho, musimy zobaczyć jakie te nazwy. - uspokoił nas Max.
-No to pokaż co tam masz.- Parker wyrwał mu kartkę. - ,,East of Eden, State of Play, Princes and Rogues i The Band'' - zaczął kolejno wymieniać.
-No szału nie ma, staniki nie latają... -podsumował Jay, który wrócił już do ,,świata żywych".
-To może wymyślisz coś lepszego?! - zdenerwował się Max.
-Nie no, wszystkie takie długie, no może ta ostatnia nie najgorsza, ale też jakaś mało kreatywna.-przejąłem inicjatywę.
-Wyjątkowo zgadzam się z młodym. - poparł mnie Max. -Jesteśmy skazani na własną kreatywność.

Czas szybko mijał, a my robiliśmy wszystko, tylko nie mogliśmy wymyślić żadnej sensownej nazwy. Doszło nawet do tego, że Max, Tom i Seev zaczęli tańczyć na rurze. Ja siedziałem na krześle, a Jay leżał na kanapie. Słuchaliśmy naszych piosenek na cały regulator, miały nam pomóc w wymyśleniu nazwy, lecz niestety tylko przeszkadzały. Kiedy rozbrzmiało Let's get ugly chłopakom już całkiem odbiło i zaczęli się wczuwać. Ach ten ich ,,taniec", inspirujący występ.
Chyba się z powołaniem minęli.
Kiedy do moich uszu docierały kolejne dźwięki naszej piosenki, w moim mózgu zaczęło się przejaśniać. Skoro płyta zawiera kilka piosenek w stylu dzikiego zachodu.... Jezus, co mi się kojarzy z dzikim zachodem? - pytałem sam siebie maksymalnie się koncentrując. Kowboje... my na takich plakatach jako poszukiwani.-zaczęła ponosić mnie fantazja. Już widzę te plakaty zapowiadające nasze koncerty, nasze zdjęcie, pod napisem WANTED...  -poczułem, że to jest to.
-Jestem taki genialny! - podskoczyłem z miejsca, przewracając przy tym stołek, na którym siedziałem. -Mam! Mam! Mam!!!! - wydzierałem się wniebogłosy i skakałem jak dureń po całym pomieszczeniu.
-Uspokój się łosiu!- próbował mnie doprowadzić do porządku Tom.
-Co masz?! - pytali wszyscy.
-Nazwę naszą mam!!!! - krzyczałem choć nadal nie mogłem się uspokoić.
-No to dawaj! - naciskał Seev.
-The Wanted !!!! - powiedziałem triumfalnie, gdy nagle poczułem, że przygniata mnie z 300 kg żywego mięsa.
-Ty nasz geniuszu! - krzyczał mi do ucha Tom, całując mnie w policzek.
-No wiem przecież. - powiedziałem pewny siebie.
Nagle przyszedł Kevin, jego twarz wyrażała więcej niż tysiąc słów. -A co to za gwałt zbiorowy?! -zapytał zdziwiony.
Chłopaki uwolnili mnie ze swojego uścisku, żeby mu się pochwalić. Mój wybawca.
-Młody wymyślił nazwę - The Wanted - powiedzieli chórem. Zobaczyłem, że jego twarz robi się niebezpiecznie zadowolona i nagle naszła mnie obawa o własne życie. Co jak, co, ale BigKev'a na sobie już nie przeżyję. Zacząłem więc uciekać, wskoczyłem na stół, bo tam było jedyne bezpieczne miejsce. Chłopaki odpuścili, nie mieli szans mnie tam dorwać.
-Młody, jak skończysz osiemnaście stawiam ci piwo.- obiecywał Tom.
-No, ja myślę.- odpowiedziałem. - Tylko nie zapomnij.
-Za to ci będę wdzięczny do końca życia.- zapewnił.
-To co, dzwonimy do Jayne? - zapytałem.
-Dzwonimy! - odpowiedzieli chórem. Jakiż ja byłem z siebie dumny, nie po raz pierwszy pokazałem na co mnie stać.








Przepraszam, że tak długo mnie nie było:) Dziś zaszalałam, dodałam rozdziały na obydwu blogach.
Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się dodać kolejne.
Dziękuję także za wszystkie komentarze:*
Do następnego <3