wtorek, 29 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 12

Wróciliśmy. Przekroczyłem próg mojego domu i pomyślałem, że teraz już nigdy nie będzie jak dawniej. Skończyło się moje beztroskie życie, od tego momentu przestałem być dzieckiem. -rozmyślałem stojąc w drzwiach i rozmyślał bym sobie tak dalej gdyby nie to, że Jess wparowała z tymi swoimi siatami i normalnie, centralnie wygrzmociliśmy się razem w korytarzu.
-Czy Ciebie do reszty pogięło?! Ile żeś tego na raz wzięła? Trzeba tu było od razu tirem wjechać to by były mniejsze szkody!!!!- próbowałem jej coś uświadomić.
-No ale....-próbowała coś powiedzieć.
-No co ale?
-Ale to jest tylko kilka siateczek. Przecież malutko sobie kupiłam. Nie widzisz?-kontynuowała słodkim głosikiem.
-To jest mało?! Przecież tobie te ubrania z szafy wypełzną, wyjdą z pokoju, przejdą przez korytarz i wlezą do mojego i mnie pożrą. Już się mnie chcesz pozbyć? O Boże..... dlaczego nikt mnie nie kocha?-moja frustracja sięgała granic.
-Oj tam, oj tam. Mamusia Cię kocha. Ja w sumie nie wiem. Jak się zastanowię to ci powiem, no bo wiesz ja nie podejmuję takich poważnych decyzji zbyt pochopnie.
-No to jak się zastanowisz to umów się na spotkanie z moim managerem, to może znajdę parę minut żeby się z Tobą spotkać. Jesteś moją siostrą to może coś się uda załatwić. No, ale nic nie obiecuję. - odpowiedziałem jej jakże niezwykle błyskotliwą odpowiedzią.
-A weź się cmoknij.-powiedziała obrażona.
-Muszę Cię zawieść. Nie dostane niestety. Mam takie coś co mi to utrudnia i to się kręgosłup nazywa.-odpowiedziałem próbując zachować powagę.
-Olśnienie na mnie zstąpiło w tej chwili. To człowiek ma coś takiego? Zburzyłeś moje dotychczasowe wyobrażenia na temat człowieka.  Jak mogłeś mi to zrobić?!
-Widzisz jaki inteligenty jestem.-powiedziałem z dumą w głosie, kiedy do domu weszła mama, też obładowana torbami z zakupami.
-Rozejść się. Przejście dla mamusi zróbcie.-powiedziała mama, a ja już całkiem zwątpiłem w to, że jaka kolwiek kobieta nie ma obsesji na punkcie zakupów. Widać człowiek się przez całe życie dowiaduje czegoś nowego...






Dzisiaj króciutki bo nie mam czasu,ale jak obiecałam to dodałam:) Następny rozdział w weekend.
Dziękuje za komentarze i proszę o więcej:D Do następnego.....











Seev:)

Wczoraj Siva zmienił sobie ikonkę na twitterze, dzisiaj napisał i dopiero po chwili zorientowałam się, że to on. Napisałam więc do niego, że nie mogę się przyzwyczaić do jego nowej ikonki, a on ku mojemu zdziwieniu odpisał. O_o
Ja to mam albo szczęście, albo farta. I chyba prawdziwe jest to przysłowie, że głupi ma szczęście, bo ja ostatnio zaczęłam głupieć. To chyba tak z wiekiem przychodzi, im starszy tym głupszy:) 
Może dziś jakiś rozdział dodam z tego wszystkiego:)

 
Ale muszę przyznać,że ta ikonka jest dziwna:) Nie ma to jak photoshop...

niedziela, 27 stycznia 2013

Koncert w Polsce?!

Nie uwierzycie co się wydarzyło, bo ja sama do tej pory nie mogę w to uwierzć. Dziś postanowiłam trochę pomęczyć chłopaków na temat przyjazdu do Polski i zastosowałam niewielki spamik, który przyniósł efekty,
ODPISALI MI!!!!!! To prawie zawału dostałam.
A chwilę potem follownęli:) Kilka razy sprawdzałam, żeby się upewnić i prawie sie popłakałam ze szczęścia.
Napisali, że maja nadzieję:)



A oto dowód:


sobota, 26 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 11

No więc wstałem sobie, bo to było jedyna czynność która mi przyszła do głowy i myślę jak by tu zacząć. Kiedy popatrzyłem w stronę moich słuchaczy to mi się słabo zrobiło. Pięć par oczu wlepionych we mnie jak w obrazek, ale się spiąłem i zacząłem. -Nazywam się Sykes...., Nathan James Sykes -uszczególniłem. -Mam 16 lat- powiedziałem cichutko żeby nikt nie usłyszał, ale oczywiście Tom nie usłyszał i poprosił żebym powtórzył. Ja wiedziałem, że on mi coś kiedyś zrobi i się stało. -16!-powiedziałem głośniej żeby wszyscy usłyszeli, bo trzeci raz bym już chyba nie przeżył.
-Śpiewam od najmłodszych lat, pisze piosenki i gram na pianinie.-wolałem nie wspominać, że gram na dudach bo się obawiałem reakcji. - Kocham to co robię i nigdy bym z tego nie zrezygnował. Jest mi wszystko jedno co będę robił, ale muszę zajmować się muzyką. Mieszkam w Gloucester razem z mamą i młodszą siostrą.- powiedziałem.-No i jeszcze jak byłem mały to wygrałem Britney Spears Karaoke Kriminal i całowałem się z nią.....,ale tylko w policzek.-dodałem, aby rozładować napiętą atmosferę, po czym wszyscy zaczęli się śmiać.
Następnie był Max. Widać, że wiek nie świadczy o dojrzałości. To były tylko pozory, że on niby taki poważny. Ale ogólnie jest taki ogarnięty, będzie pewnie dowódcą naszego zespołu. Pochodzi z Manchesteru. Szkoda, że kibicuje City, a nie United, bo bym miał kompana do kibicowania. No, ale jak już mówiłem- całe życie pod górkę.
Kolejny był Jay, kiedyś był tancerzem, to mnie może podszkoli. W sumie ja dobrze tańczę, ale nie zaszkodzi. Teraz jak wiem o nim więcej wydaje się miły, może jednak nawiążemy bliższy kontakt. Chodził do szkoły katolickiej, ale nie wygląda.
Siva jak przewidywałem, był modelem, ale nie lubił tej pracy i porzucił ją dla śpiewania. Ma brata bliźniaka, który też był na tym przesłuchaniu, ale się nie dostał.  Jak jeden nie może to drugi mu pomoże, też bym chciał mieć bliźniaka. Ale mu współczuje, bo jego tata zmarł jak ten miał pięć lat i jego mama wychowywała ośmioro dzieci sama, silna kobieta z niej musi być swoją drogą. Pochodzi z Dublina, mówiłem,że Irlandczyk.
Ostatni był Tom, nadpobudliwy to najlepsze słowo aby go opisać. Ma fajne poczucie humoru,jest żywiołowy to dobrze bo lubie takich ludzi. Nie jest taki straszny jak się wydawał. Pochodzi z Bolton. Studiował geografię, ale porzucił studia, żeby móc śpiewać. To duże poświęcenie i odwaga.
A więc z tymi ludźmi przyszło mi żyć przez najbliższy, nieokreślony czas. Nie wiem czego mogę się po nich spodziewać, ale mam nadzieję, że staną się moimi przyjaciółmi. Jakoś to będzie. Trzeba myśleć pozytywnie.
Na lidera jednogłośnie wybraliśmy Maxa. On się zdecydowanie do tego najlepiej nadaje, może nas jakoś ogarnie, ale łatwo mu  na pewno nie będzie.
Po wstępnym zapoznaniu się, załatwiliśmy formalności. Musiałem zadzwonić do mamy, bo jestem niepełnoletni i ona musiała przyjść żeby mi jakieś zgody podpisać. Ja nie mogę! Jak to jest, że mając szesnaście lat niektóre rzeczy można robić, a takich głupot nie. Mama za chwile przyszła, bo już skończyły z młodą robić zakupy i machnęła tam jakiś podpis, pogadała z menagerką. Przedstawiłem jej też chłopaków, niech wie komu syna oddaje. Gadała z nimi chyba dłużej niż ja.
Po dopełnieniu formalności mogliśmy się rozejść, bo pracę zgodnie z kontraktem zaczynaliśmy dopiero w przyszłym miesiącu. Wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów, żeby móc się umówić na takie jakieś wyjście między czasie. W końcu musimy się poznać, jesteśmy na siebie skazani.  Jadnak mimo wszystko jestem dobrej myśli, będzie to najlepsza przygoda w moim życiu... Jestem tego pewien.




A tu macie Nathana- mistrza tańca:)











Słabo wyszedł w porównaniu do wcześniejszych, ale to dlatego, że szkoła się zbliża, więc dobry humor się ode mnie oddala:(
Dziękuje wszystkie za komentarze:) Może jeszcze jutro coś napiszę, a potem dopiero za tydzień.
W sumie mam nie najlepszy humor, ale jak patrzę na tego gifa powyżej to mi się poprawia:D
Jeszcze kilku takich poszukam i wena do mnie wróci:)
Do następnego.....

piątek, 25 stycznia 2013

Info.

Dzisiaj nie dodam rozdziału bo nie mam weny, a nie chcę pisać byle czego:(
Obiecuje, że jutro będzie:)
Nic mi się nie chce przez dzisiejszą akcje na twitterze - .
Podobno było na chwile w trendach na szóstym miejscu:D Ponad dwie godziny przy komputerze i mi limit wsadzili, ale drugie konto założyłam:)

Od poniedziałku juz nie będę dodawała rozdziałów codziennie, bo kończą mi się ferie i się zacznie wstawanie o 6, sprawdziany, kartkówki, zadania..... Dobra dalej nie pisze, bo dostanę załamania nerwowego:( I będę musiała zacząć leczyć moje uzależnienie od komputera, którego się przez te ferie nabyłam. Tak przyznaje się do tego:D
Rozdziały będą dwa lub trzy na tydzień, zależy ile będę mieć do zrobienia. Ta szkoła odbiera mi wszystko co kocham robić, ale takie życie:(

Dziękuje za komentarze:) wszystkie czytam.
Chyba rzeczywiście zacznę korzystać ze starych odcinków WantedWednesday:D to mi przy nich wena napewno przyjdzie. Dzięki za pomysł-Lose my mind, jest super jak zresztą Twój każdy:)

Dobra kończę, bo zaraz będzie dłużej niż rozdział. Jeszcze raz dziękuje wszystkim za komentarze:***
A tu macie na pocieszenie filmik-   Let me love you (cover)


czwartek, 24 stycznia 2013

ROZDZIAŁ10

~ tydzień później ~

Obudziłem się dzisiaj wczas i postanowiłem, że wstanę, bo miałem za dużego stresa żeby znów zasnąć. To już kolejny tak nerwowy dzień w przeciągu tak krótkiego czasu. Dziś miałem oficjalnie stać się członkiem zespołu, ale też zacząć nowe życie. To było tak nieprawdopodobne, że do mnie nie dochodziło. W sumie nawet lepiej, bo inaczej to byłby zawał na miejscu. Zeskoczyłem delikatnie niczym motylek.... z łóżeczka i udałem się do szafy, aby wybrać odpowiednie ciuchy na dzisiejszy dzień. Otworzyłem ją i stwierdziłem, że nie wiem w co się ubrać:)  Stałem sobie tam taki biedny i myślałem, a u mnie ten proces wymaga ogromnego wysiłku... W końcu wziąłem jakąś pierwszą z brzegu koszulkę, czarne spodnie, a do tego kurtkę i zegarek w tym samym kolorze. Ubrałem się szybciutko, po czym postanowiłem, że oglądnę się w lustrze. -No, no.... Cały ja! Nie ma się co dłużej oszukiwać Nathan....  Piękny jesteś, jak poranna rosa...-powiedziałem sam do siebie.
Potem sobie strzeliłem ekstra fryzurkę, grzyweczkę się trochę prostownicą przeciągnęło i git majonez jest...  Normalnie się na siebie napatrzeć nie mogłem, ale musiałem przerwać bo młoda mi przerwała.
I bądź tu człowieku zdrowy..
Zebraliśmy się wszyscy szybko, bo mama i Jess oczywiście musiały jechać jako moja grupa wsparcia. Jazda minęła spokojnie, bo nie piłem za dużo herbaty, a siostra była niewiarygodnie spokojna.

Wysiadłem z samochodu, a one poszły na zakupy. Swoją drogą ja nie rozumiem tych bab i ich obsesji na punkcie zakupów. No, ale cóż...
Udałem się do budynku, a tam zapytałem pierwszej napotkanej osoby, gdzie mam się udać na spotkanie zespołu. Była to sala numer 3.  Stanąłem przed drzwiami i wziąłem głęboki oddech. -Żebym tylko dobrze wypadł. -pomyślałem. I chwyciłem za klamkę, jakież to szczęście, że się nie urwała. Widać aż taki zdolny nie jestem.
Popchnąłem drzwi, a moim oczom ukazała się przyszła menadżerka i czterech młodych dżentelmenów.... -Zaraz, zaraz, jak czterech.... razem ze mną jest pięciu..., a miało być trzech, czyli powinno być dwóch, żeby ze mną było trzech? Wyższa matematyka, dobrze, że jestem dobry w te klocki, bo inaczej marny los....
Wszedłem sobie spokojnie i się przywitałem.  Mój problem się rozwiązał, gdyż okazało się, że niespodziewanie doszło jeszcze dwóch członków ( no, tylko mi tu bez skojarzeń bardzo proszę).  Menadżerka coś do nas zaczęła gadać,a ja usiadłem sobie w kąciku i nie był bym sobą, gdybym każdego nie zmierzył.
Na pierwszy ogień poszedł ten łysy, jak się dowiedziałem Max, to ten którego widziałem w dzień przesłuchania. Mam tu już jednego człowieka, nie jestem samotny....Stwierdziłem, że przy nim wyglądam jak jego własne dziecko, ale dobra....
Drugi był, ten tego..... A już wiem! Siva ma imię. No i z bólem serca muszę stwierdzić, że najprzystojniejszy to ja tu nie będę..... Bo wcześniej to jakiś model chyba musiał być z niego. Wysoki, śniady, te kości policzkowe, włosy... A poza tym to taki cichy i spokojny się wydaje, to nawet dobrze. Może się zaprzyjaźnimy, bo ja też spokojny jestem. I zapomniałem dodać, że Irlandczyk, a my to chyba same angole.
Kolejny był taki lokowany-Jay, o nim mi trudno cokolwiek powiedzieć, bo taki jest sam nie wiem....
Ale wątpię, że nawiąże z nim jakiś bliższy kontakt. ( nie w tym sensie, spokojnie, bez insynuacji)
Ostatni to chyba jakiś dres, bo głośny, ruchliwy, istne ADHD normalnie. Panie ratuj, bo ja się go boje! On mi na pewno coś zrobi. Z wyglądu to taki raczej normalny. Tom się nazywa, znaczy Thomas, bo nie wiem jak kto woli.
No i stało się to czego najbardziej się obawiałem - jestem najmłodszy, w tym ZOO. Będą mnie jak gówniarza traktować, bo są między nami spore różnice wieku; Tom, Max i Siva po 21, a Jay 19.
A ja?-16!!!! Ja to mam całe życie pod górkę...
Za chwile ona przestała mówić i kazała nam coś o sobie powiedzieć, żebyś my się zapoznali.
-Kto zacznie? - zapytała, a Tom w końcu przestał gadać.
Tylko nie ja, tylko nie ja,...-prosiłem ją w myślach, kiedy nagle usłyszałem:
-To może... Nathan. Jesteś najmłodszy- zacznij. -powiedziała, jak bym tego nie wiedział.







Normalnie mnie chyba wena opuszcza^^  Coraz dłużej pisze te rozdziały:( 
Trochę to inaczej wyglądało w mojej głowie, no ale jakoś jest:) Podobają się zdjęcia?;)
Dziękuje za wszystkie komentarze;**** Jesteście najlepsi (najlepsze):)
Jak widzę ile jest wyświetleń, to mam taki zaciesz, że szkoda słów :D
Jutro next ( nie wiem jaki tu znak wstawić, bo mi się już pomysły skończyły)

środa, 23 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 9

Dojechaliśmy spokojnie do domciu:) Na szczęście ani razu nie dostałem w łeb, bo stał się cud i Jess zasnęła. Ja sobie też par razy przysnąłem, ale nie śniła mi się ciuchcia, a tak o tym marzyłem, żeby dokończyć to kółeczko... Dlaczego nic mi w życiu nie wychodzi?
Gdy dojechaliśmy trzeba ją było obudzić. A ktoś tu mówił, że mnie jest  trudno zwlec z łóżka? Odezwała się śpiąca królewna. -Jess, otwórz oczy swe! -próbowałem delikatnie. -Jessica Sykes, budź się!!!-próbowałem nieco mniej łagodnie. -Zarazo wstawaj, bo mam środek odkażający i nie zawaham się go użyć!!!!!-  zdecydowałem się na terapię szokową.
-Ale nie rób mi krzywdy....-zaczęła wracać do świata żywych. Ja to jednak wiem jakich argumentów użyć.
-Jak się nie obudzisz to nie będę miał wyboru!!!!! Tak mi przykro....
-Zajechaliśmy już?!- zerwała się nagle siostra.
-Biorąc pod uwagę to, że auto stoi pod domem, śmiem twierdzić, że tak się właśnie stało.-udzieliłem jej wyczerpującej odpowiedzi.
-No to w porę się obudziłam.- powiedziała, a ja miałem ochotę tłuc głową w to co znajdowało się przede mną, ale nie zrobiłem tego bo bałem się uszkodzeni mózgu.

W domeczku zrobiłem sobie herbatkę, gdyż czułem się odwodniony;) Zjadłem co nie co, gdyż dopadł mnie mały głód, a wiadomo jaka jest najlepsza metoda na małego głoda...
Później poszedłem sobie dokończyć kółeczko, (no dobra spać) i o dziwo się to udało. Ale miałem zaciesz..


~kilka dni później~

-Nathan? Co ty robisz?-zapytała zdziwiona mama, kiedy weszła do pokoju.
-Jak to co? Hipnotyzuję telefon, żeby przekazać mu dobrą energię. Dziś mają dzwonić, czy się dostałem, więc muszę zadbać, aby on dobrze się czuł. Wiesz...-odpowiedziałem grzecznie.
-Nath, syneczku, dobrze się czujesz? Pamiętaj, że mamusi możesz wszystko powiedzieć.-powiedziała i dotknęła mojego czułka.- Na szczęście zimne.
-Bardzo dobrze, wszystko jest w porządku. Czemu sprawdzasz czy nie ma gorączki?-zdziwiłem się.
-A  nic, tak się o Ciebie martwię, ale chyba wszystko w normie.-powiedziała, a ja wróciłem do przerwanego zajęcia. -Zaaadzwoń, zaaadzwoń, zaaadzwoń, mmmmm, zaaadzwoń..-kontynuowałem.
-Jessica! Znajdź mi jakiś numer do psychologa.,albo nie.... Lepiej do psychiatry, bo obawiam się, że to jest ciężki przypadek.- powiedziała mama, która nade mną stała.
-Ależ nie trzeba, mamo. ja się czuję wspaniale.
-Oczywiście syneczku, ty jesteś całkiem normalny.-powiedziała spokojnie mama, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-O Boże, słabo mi... Dobra cicho teraz, bo mam służbowy telefon. -powiedziałem i odebrałem.
Tak, to byli oni.  -Tak. -Tak. -Dobrze. -Oczywiście. -Rozumiem. -Dziękuje. -Do zobaczenia.-odpowiadałem na kolejne pytania, a moje kobiety pękały z ciekawości.
- To oni? Co powiedzieli? Mów!!!-zaatakowały mnie kiedy odłożyłem telefon.
-A no oni dzwonili.-powiedziałem ze smutkiem.
-No i co? Powiedz, bo dostanę zawału!-powiedziała mama.
-No co, no co.... Dostałem się do zespołu!!!!-krzyczałem podekscytowany, a mama i Jess zaczęły piszczeć i się na mnie rzuciły.
-Powiedzieli coś więcej?-zapytała siostra, kiedy się uspokoiły.
-Na razie jest wybranych trzech członków, potem się okaże czy ktoś jeszcze nie dojdzie. mam przyjechać tam w przyszłym tygodniu, żeby wszystko dokładnie omówić.
-Gratuluje! Zasłużyłeś na to!-powiedziała mama i mnie przytuliła.
-Mieszkam z gwiazdą!!! Pamiętaj, jestem twoją pierwsza fanką....-ostrzegła Jess.
-Pamiętam o tym. Zawsze będziesz najważniejsza.-powiedziałem z zaskakującą nawet dla mnie uprzejmością, po czym objąłem siostrzyczkę ramieniem...






Długo mi zeszło, bo nie miałam weny^^
Skorzystałam z tego pomysłu, który mi podsunęłaś w komentarzu z telefonem:D Dziękuje:***
Dziękuje za komentarze:) i prosze o więcej, bo malutko jest:(  Można komentować anonimowo, więc każdy to może zrobić. Proszę, bo motywuje mnie to bardzo:D
Jutro kolejny rozdział:) A niedługo pojawią się nowe osoby, które już dodałam w zakładce BOHATEROWIE. 
Jeśli chcecie się ze mną skontaktować, to zapraszam na twittera; @Angelika Mrowiec
Będe odpisywać:D
Do nastepnego.....
 

wtorek, 22 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 8

Przez chwilę siedziałem jak sparaliżowany, bo doszło do mnie, że TO za chwilę się stanie, że od najbliższych kilku minut zależy cała reszta. Opuściła mnie pewność siebie, która niemal zawsze ze mną była. Wiedziałem, że teraz jestem skazany tylko na siebie.
Zebrałem się w sobie i udałem do pokoju, w którym odbywało się przesłuchanie, gdy mijałem tego łysego gościa on wymownie na mnie popatrzył, czym dodał mi otuchy. To dziwne, że obcy człowiek, który jak by nie było ze mna konkuruje, potrafi dodać wsparcia. Dzięki temu poczułem się pewniej.
Wszedłem do sali, a tam siedziało kilka osób, na szczęście nie patrzyli na mnie dziwnie tak jak ci kolesie na korytarzu, gdy wyszedłem z WC, a raczej zostałem stamtąd wypuszczony .
Pewnie jeszcze nie dotarł jeszcze do nich główny news dzisiejszego dnia.
Jak nakazuje kultura przywitałem się i przedstawiłem, po czym usłyszałem Jayne Collins (Boże, ona do mnie mówi):
-Witaj Nathan. Co nam dzisiaj zaśpiewasz?-zapytała.
-,,Lately" Steviego Wonder'a -odpowiedziałem próbując przy tym ukryć moje zdenerwowanie.
-Bardzo dobry wybór. Prosimy.-powiedziała i za chwile rozległy się pierwsze dźwięki melodii.
-Dobra Nathan, dasz se radę, mistrzu. -pomyślałem próbując się pocieszyć.
Zamknąłem oczy, jak to zwykle robię przy śpiewaniu, taki zwyczaj, po czym zapomniałem o całym świecie. Z moich ust wydobyły się pierwsze słowa, z których każde przepełnione było emocjami... Emocjami płynącymi z głębi mojego serca. Nigdy nie potrafiłem ukryć tego co czuje i tak też było tym razem. Zapomniałem o zdenerwowaniu i o wszystkim co się teraz dzieje. Nic do mnie nie docierało.
W tym momencie nie liczyło się nic, nawet to czy przeję ten casting, najważniejsze było to co miałem do przekazania.... Zawsze pozwalało mi to uciec, choć wiem, że ucieczka nie jest najlepszym wyjściem.
Kiedy skończyłem śpiewać poczułem jak moje ręce robią się mokre ze zdenerwowania. Normalnie poczułem, że się zaraz odwodnię. Przynajmniej nie będę musiał iść siku i się nie zatrzasnę, znowu.
Popatrzyłem na ,,wysoki sąd" i nie wiedziałem co mam myśleć. Byli oni trochę zszokowani, ale w jakim sensie? Pozytywnym? Negatywnym? -oto jest pytanie. Nie znałem odpowiedzi.
-Bardzo dobry występ. Z tego co napisałeś widać, że muzyka towarzyszy ci przez większość życia. I jeszcze te osiągnięcia- trzecie miejsce w Junior Eurovision Song Contest w 2004 roku. No muszę ci powiedzieć, że wysoko ustawiłeś poprzeczkę swoim rywalom.-powiedział, czym bardzo podbudował moje ego i moja pewność siebie od razu powróciła na właściwe miejsce, znaczy się do mnie oczywiście.
-Na razie nie możemy ci powiedzieć co dalej z tobą, bo jak sam widziałeś na korytarzu jest jeszcze wiele chętnych, ale masz duże szanse. Zadzwonimy do ciebie jeśli się dostaniesz. Dziękujemy.-wygłosił mowę pożegnalną.
-Dobrze. Ja również dziękuję. Dz zobaczenia, mam nadzieję. - powiedziałem, choć tak naprawdę pomyślałem: - Jakie zadzwonimy!? No was chyba do reszty pogrzało, taki talent przed sobą macie, a z takim tekstem mi tu wyskakujecie. Normalnie leżę i kwiczę ze śmiechu. ,,Zadzwonimy"- co za tekst...
Otworzyłem drzwi, gdzie minął mnie jakiś facet.
-Słyszeliście o tym gościu, co się w łazience zatrzasnął. Nasi musieli cały zamek rozkręcać, żeby go wypuścić. Co za palant. -powiedział miły pan, którego mijałem, a ja spaliłem buraka. Szybko stamtąd wyszedłem, aby się czasem nikt nie połapał, że to jam jest tym palantem.
Teraz trzeba znaleźć mamę i Jess-pomyślałem, po czym zacząłem przedzierać się przez gąszcz osób, a właściwie mężczyzn, którzy czekali na swoją kolej.
Gdy już ,,dopłynąłem" do portu, co w rozumieniu normalnego człowieka jest po prostu wyjściem. Zobaczyłem je, a one mnie.
-No i jak? Co powiedzieli?-zapytała mama.
-No właściwie to nic takiego. Powiedzieli, że było dobrze, ale jest dużo kandydatów i muszą wszystkich przesłuchać. W razie czego zadzwonią.
-Co!? - zapytała nieinteligentnie siostra.
-Sarajewo!!! Jakie ty czasem pytania zadajesz. Przecież ci wszystko powiedziałem.
-OK! OK, brat! Spokojnie.  Nie nerwicuj się tak, bo ci żyłka pęknie.-odpowiedziała na mój atak.
-Chodźcie już do tego auta, bo się pozabijacie zaraz.-uspokajała nas rodzicielka.
Tak jak kazała, poszliśmy do samochodu, gdzie wszystko dokładnie im opowiedziałem...






Macie przesłuchanie:) Fajnie wyszło? Bo mam mieszane uczucia.
Ten rozdział nie ma tak dużo śmiesznych dialogów, bo nie ma młodej:) 
Dziękuję za komentarze:)  Jesteście wielcy^^
W kolejnych rozdziałach, jak się pewnie domyślacie, będzie się działo:) Obiecuje Wam to:D

IFY

Dziś w nocy wyszła druga (fanowska) wersja teledysku do I FOUND YOU. Moim zdanie lepsza od oryginału, ale zobaczcie i sami oceńcie:)
Najlepszy koniec - biedny Nath;)

Oto filmik:



A tu dla porównania pierwsza wersja:


 Która lepsza?:)


poniedziałek, 21 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 7

Gdy wysiadłem z samochodu znów odczułem pilną potrzebę fizjologiczną (zdecydowanie za dużo tej herbatki), więc szybko poleciałem do wielkiego budynku, w którym miało odbyć się przesłuchanie. Z mamą i Jess mieliśmy spotkać się przy wejściu.
Wpadłem do wielkiego holu i zacząłem szukać obiektu moich pożądań ( a mówiąc mniej poetycko kibelka). Na szczęście nie trwało to długo i mogłem oddać się przyjemności. Gdy skończyłem nacisnąłem klamkę i w tym samym momencie zorientowałem się, że ,,otwieracz" do drzwi został mi w ręce....
-O kufffa!-pomyślałem. Co ja teraz zrobię!? Dobra, myśl racjonalnie Nathan, już nie z takich opresji wychodziłeś cało...- usiłowałem bez skutecznie się pocieszyć.
-Już wiem! Zadzwonię do mojej najukochańszej, najwspanialszej siostruni. Mam nadzieję, że odbierze, bo mam nie wzięła telefonu...
-No odbierz młoda!-powiedziałem na głos jak by to miało w czymś pomóc.
-Nareszcie! Nie mogłem się do ciebie dodzwonić...-kontynuowałem, gdy odebrała za dziesiątym razem. -...Wiesz co mam malutki problem, bo....
-No to akurat wiem, że malutki, bo widziałam twoje zdjęcia w wannie, jak byłeś młodszy...-musiała mi oczywiście dowalić kochana siostrzyczka.
-Jess, czy ty chociaż raz możesz być poważna? A problem nie jest mały, a śmiem nawet powiedzieć, że duży!-odpowiedziałem.
-Ale który?-usłyszałem siostrę, która starała się zachować powagę.
OBA!!!!-zgasiłem ją. -A teraz wracając do sedna, zaczasnąłem się w WC...-powiedziałem, po czym usłyszałem niepohamowany wybuch śmiechu mojej siostry...
-Mamo ten kretyn zaczasnął się w ubikacji...- usłyszałem pół-przytomną od śmiechu Jess, a następnie moją mamę, a raczej jej śmiech. Udawałem,że nie słyszę...
-Dobrze Nathan, czekaj tam, zaraz przyjdziemy z odsieczą.-powiedziała mama.

Po około paru minutach usłyszałem przed drzwiami gwar, a potem wiertarkę, za chwilę drzwi się otworzyły, a ja ujżałem chyba ze trzech facetów, którzy przyszli mnie uwolnić, a oprócz tego zapłakane ze śmiechu moje kobiety.
-Dziękuję.-powiedziałem do moich wybawców i oddałem im klamkę, po czym szybko stamtąd zwiałem.

-Nie mogłyście tego jakoś delikatniej załatwić?-spytałem grzecznie.
-No faktycznie, mogłyśmy zadzwonić po straż pożarną.-dalej ze mnie drwiły, na co ja odpowiedziałem ironicznym uśmiechem.

Potem udałem się po numerek, który był wymagany, aby wystąpić. Po drodze spotkałem się ze spojrzeniami w moim kierunku. -O co chodzi-pomyślałem.-Wiem, że jestem przystojny, ale żeby aż tak.-dziwiło mnie to  szczególnie dlatego, były to same osobniki płci męskiej, które tak jak i ja czekały na swoją kolej.
Po odebraniu numerka udałem się w spokojne miejsce, aby przed występem się wyciszyć, ale bez mamy i Jess, bo kazałem im iść. O dziwo się zgodziły.
Gdy tak siedziałem sobie i czekałem postanowiłem przyjżeć się moim konkurentom. I z bólem  serca musiałem stwierdzić, że jestem jednym z najmłodszych uczestników, gdyż większość z nich zbliżała się do dwudziestki, albo już ją przekroczyła. Zmartwio mnie to, ale natychmiast znalazłem argument, który miał mnie pocieszyć: -Nie martw się Nath, ujmiesz ich swoim dziecięcym urokiem.-pomyślałem.
Naprzeciwko mnie siedział jakiś łysy, facet, około pięć lat ode mnie starszy, dobrze mu patrzyło z oczu, ale mimo tego dziwnie się przy nim czułem...
Tak sobie o wszystkim, a zarazem o niczym myślałem, gdy nagle z przemyśleń wyrwał mnie głos, który wyczytał mój numer....



Macie rozdział, dzisiaj trochę wcześniej^^
Postanowiłam  do każdego rozdziału dodawać zdjęcie, jak macie jakieś propozycje co do nich to piszcie mi w komentarzach:) Dziękuje bardzo za komentarze, choć proszę o więcej bo stosunkowo do wejść jest ic niewiele:( Będę bardzo wdzięczna:*
Obiecuje, że w następnym rozdziale opisze przesłuchanie (już napewno):D
Do następnego....

Info

Dodałam zakładkę bohaterowie:) Niedługo będzie ich więcej.
A oprócz tego na profilu kilka słów o sobie. (Jakie ja tam głupoty wypisałm, szkoda gadać)
Jutro, a właściwie juś dziś (zobaczyłam, która godzina -jak ten czas szybko leci^^...) dodam nexta.
Idę spać ,bo już mi litery skaczą przed oczami....

niedziela, 20 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 6

...jadę sobie ciuchcią w ręku trzymając wielką, różową watę cukrową, dookoła śmiech dzieci, a ja czuje się jak jedno z nich...
-NATHAN!!!!! Zaspaliśmy!! Rusz dupę, bo się spóźnimy!!!-nagle usłyszałem mamę.
-Jeszcze chwileczkę, to już ostatnie kółeczko....
-Nathan, do cholery, obudź się wreszcie!!! Dzisiaj masz przesłuchanie.-powiedziała, a ja musiałem zapomnieć o mojej ciuchci:(  Nieprzytomny poczłapałem do kuchni i z żalem w głosie zapytałem:
-Dlaczego mnie obudziłaś, miałem jeszcze kawałeczek?
-Sykes, człowieku, opamiętaj się!!! Wiesz jaki dzisiaj dzień?-ciągnęła dalej mama, jednocześnie mną potrząsając.
-Spokojnie! Nathan nad wszystkim panuje. Zrób sobie herbatkę i się wyluzuj.-odpowiedziałem.
-Jessica, powiedz mu coś, po go zaraz trzasnę.-powiedziała mama do zbliżającej się siostry.
-Opanuj się kobieto.-rzekłem do swojej rodzicielki i poszedłem odcedzić kartofelki.
Przy wykonywaniu tej niezwykle pasjonującej czynności, popatrzyłem na zegarek i dopiero wtedy do mnie dotarło co się dzieje.
Wpadłem z hukiem do kuchni (oczywiście  dokończywszy wcześniej wykonywane zadanie) :
-Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłyście!!!! Na was to naprawdę można polegać. Jak by człowiek się sam nie obudził, to by tak spał do usranej śmierci.-zdenerwowałem się. -Pospieszcie się, bo się przez was spóźnię.- moje kobiety spojrzały na mnie z politowaniem, a ja zorientowałem się, że jako jedyny jestem w ,,piżamie" (lub jak kto woli bez^^).
Takiego dostałem przyspieszenia, że byłem gotowy w ciągu pięciu minut (razem z fryzurą), ale nie zdążyłem wypić herbaty.

Poszliśmy do samochodu, gdzie mamusia podała mi termosik z herbatką i kanapeczki.
-Dziękuje, to dla mnie? Wiedziałaś, że tak będzie?-zapytałem skruszony.
-A czego ja się mogłam po tobie spodziewać? Masz i żebym cię więcej nie słyszała, bo poziom twojej głupoty mnie przeraża i czuje, że więcej dziś nie zniosę.
-Oczywiście, będę grzeczny, ale możesz się pośpieszyć, bo...-chciałem dokończyć, ale zrobiłem się malutki widząc wzrok mojej mamuni. -OK,OK, już zajmuję się śniadankiem.
-Tylko, uważaj, bo....
-AŁA!!!! Dlaczego nie powiedziałaś mi, że herbata jest gorąca? Przez ciebie się oparzyłem.-zacząłem narzekać, przerywając jej przy tym.
-...bo herbata jest gorąca.-dokończyła.
-To nie mogłaś mi wcześniej o tym powiedzieć!
-Weź mu coś powiedz, bo zaraz go wysadzę. -ostrzegła po raz nie wiem który, bo przestałem liczyć.
-Dobraaa, dobraa. Policz do dziesięciu i się uspokój.-próbowałem załagodzić sytuację i wtedy młoda nie wytrzymała i dała mi w łeb, a jak wiecie cios ma niezły, o czym nie raz już przekonałem się na własnej skórze. Każda próba marudzenia, kończyła się tak samo, więc miałem problem, gdy potrzebowałem postoju...
-Mamo, możemy....  -Nie bij Jess, ja chcę siku!-usiłowałem się bronić, przed tym zarazem.
-Acha, chyba, że tak. Mamo musimy się zatrzymać, bo jemu jak zwykle się chce. -zlitowała się nad człowiekiem w potrzebie moja kochana siostrzyczka.

Reszta podróży minęła spokojnie, no może oprócz tego, że parę razy oberwałem, no ale kto by
wytrzymał trzy godziny w samochodzie, bez marudzenia...
Gdy dojechaliśmy do Londynu moje ciśnienie juz dawno przekroczyło dopuszczalne normy, ale kiedy wysiadłem z samochodu i strzeliłem dychę, to się w miarę możliwości uspokoiłem, jeśli wogóle można powiedzieć tak o człowieku, którego najbliższe kilka godzin zadecyduje o całym dalszym życiu...




Dziękuje za komentarze:P
Teraz można nawet komentować anonimowo^^
Jutro wielki dzień-przesłuchanie. Mam nadzieję, że jakoś dobrnę, chyba, że utknę gdzieś w korytarzu, albo zatrzasnę się w łazience, co jest bardzo prawdopodobne:D He, he....

sobota, 19 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 5.

Kolejne dni upłynęły na przygotowaniach do występu. Mama z Jessicą już nie mogły tego znieść, co dawały mi odczuć na każdym kroku.
Mama dowiedziała się, że muszę wysłać zgłoszenie, więc postanowiłem je dzisiaj wypełnić.
Bułeczka z masełkiem, lub jak kto woli kaszka z mleczkiem. Musiałem wypisać swoje osiągnięcia, no i trochę się upisałem, hehe;) Poza tym podstawowe dane i jakieś inne pierdoły.
Teraz tylko dotrwać do występu i go jakoś przeżyć...

~Miesiąc później- dzień przed przesłuchaniem~
Obudziłem się rano, a raczej się zerwałem zalany potem, znowu mi się śniło przesłuchanie.
-,,Jezus to już jutro!''-pomyślałem, co mnie nie pocieszyło. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie herbatę.  Usiadłem na krześle. Za chwile przyszła młoda.
-,,Już wstałeś, czemu tak wczas? Zazwyczaj nie można cię ściągnąć z łóżka."-zapytała z nie spotykaną z jej strony troską.
-,,Nie mogłem spać. Ciągle myślę o przesłuchaniu. Strasznie się denerwuje."-odpowiedziałem.
-,,Ty się czymś denerwujesz? Przecież już tyle lat występujesz. Daj spokój."
-,,Łatwo ci powiedzieć."-powiedziałem.
-,,Wyluzuj brat. Może pójdziemy do wesołego miasteczka we trójkę, bo jak ty masz tak cały dzień męczyć, to ja dziękuje, ale nie wytrzymam."-zaproponowała, a ja przystałem na jej propozycję, bo chyba sam ze sobą bym zwariował.

Popołudniu poszliśmy w umówione miejsce. Ale byłem podniecony, znaczy oczywiście nie w tym sensie. Dawno nie byłem w wesołym miasteczku, poczułem się jak bym znowu miał pięć lat.
Odrazu rzuciłem się do stoiska z watą cukrową.
-,,No chodźcie, chodźcie."-powiedziałem do mamy i siostry, po czym zrobiłem zachęcający gest ręką. One popatrzyły na mnie jak na świra, ale podeszły.
-,,No dobrze kupię ci, ale się opanuj."-powiedziała do mnie mama, a ja przestałem podskakiwać.
-,,Tylko żeby była duża i kolorowa."-uprzedziłem.
Mama przewróciła oczami i spojrzała wymownie na Jessicę, która starała się powstrzymać od śmiechu.
-,,Ale o co chodzi? Z czego się śmiejesz?"-spytałem zdziwiony.
-,,A nic specjalnego, tylko zobaczyłam takiego kretyna niedaleko."-odpowiedziała.
-,,Ale gdzie? Co zrobił? Też chce się pośmiać."-zasypałem ją pytaniami.
-,,No, to akurat będzie trudne, bo nie mam przy sobie lusterka. Niestety."-powiedziała.
-,,Co...?"-spytałem zdziwiony, bo dopiero po chwili dotarło do mnie o co chodzi.-,,Wiesz co, spadaj. Masz szczęście, że wata z mamą się zbliża, bo bym ci pokazał moje prawdziwe JA!"-odrzekłem.

Po zjedzeniu, poleciałem na karuzelę, a do mnie dołączyły moje kobiety, a raczej jedna i ta trzynastoletnia zaraza, co się zwie moja siostrą.
Goniłem tak od jednej do drugiej, ale w końcu musieliśmy wracać, bo było juz późno i musiałem iść spać żeby rano wstać.  Szkoda,tak fajnie było.

Gdy dotarliśmy do domu wykończony dzisiejszymi atrakcjami, rzuciłem się na kanapę.
-,,Biedactwo, się zmęczyło."-powiedziała ironicznie mama do Jess.
-,,Dziwisz się. Gonił jak czubek. Widziałaś te biedne,wystraszone dzieci, jak chciał wejść do ciuchci..."-kontynuowała.
-,,Dobrze, że go ochroniarz powstrzymał."-dokończyła mama.
-,,No, bo jak to jest, że jeden może, a drugi nie."-próbowałem się bronić"
-,,Może dlatego, że ty masz szesnaście lat, a one miały po trzy, lub cztery, syneczku"-powiedziała.
-,,Oj tam, oj tam. Dyskryminacja i tyle."-dalej się usprawiedliwiałem.
-,,Nathan, proszę cię, idź juz spać."
-,,No właśnie, mama ma rację idź, bo jutro jedziemy na przesłuchanie."- przytaknęła siostra.
-,,OK. Idę. Obudźcie mnie jutro, bo czuje, że zaśpię."- powiedziałem wstając z kanapy i udałem się do pokoju.
-,,Nareszcie spokój."-powiedziała mama.
-,,Słyszałem to!"-oznajmiłem im, a one zaczęły się śmiać.




No początku nie miałam weny, ale jakoś poszło:)
Dziękuję za komentarze;***
Obiecuje,że w następnym rozdziale będzie się działo.

Nathan na tt.


Zdechł pies Nathana- Harry:( Współczujemy...


ROZDZIAŁ 4 - cd.


...po czym usnąłem jak dziecko...


 
 
 
DOBRANOC:*
Słodkich snów:)
 

piątek, 18 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 4

Po meczu wróciłem do kuchni., ku mojemu zdziwieniu na stole leżała wielka porcja sphagetti.
Popatrzyłem na mamę i Jess, które chyba czekały na moją reakcję.
-,,No dobra, wybaczam."-oznajmiłem wszem i wobec.
-,,O Boże, kamień z serca. Już myślałam, że moje życie bezpowrotnie straciło sens..."-powiedziała ironicznie młoda, a ja tylko popatrzyłem na nią z pod przymrużonych powiek, a ona odwzajemniła ten gest.
-,,Dobra, koniec tych złośliwości! Siadajcie wreszcie."-nakazała mama.

Jedzonko było pyszne, moje najulubione. Pozbierałem talerze i zaniosłem do zlewu. Już się mogę poświęcić dla dobra ludzkości. Było po piątej, więc jako typowy fajfoklok (w sensie anglik od picia herbaty o 5 o'clock) zrobiłem, jak nakazuje tradycja herbatkę dla nas wszystkich.
Mogliśmy teraz o wszystkim na spokojnie porozmawiać, a przede wszystkim o przesłuchaniu.
-,,Jaką wybrałeś piosenkę na ten casting? Pochwal nam się."-spytała mama.
-,,Lately- Steviego Wonder'a. To chyba dobry wybór. Jak sądzicie."-odpowiedziałem.
-,,Świetny. Lepiej nie mogłeś trafić. Ćwiczyłeś już coś?"-rzekła siostra z zaskakującą uprzejmością.
-,,W sumie tekst umiem, bo często jej słucham, ale muszę trochę poćwiczyć, żeby wypaść jak najlepiej."
-,,To może nam zaprezentujesz. Chcemy ocenić."-poprosiła mama.
-,,No teraz musimy go wykoszystywać, bo później jak zostanie gwiazdą to będziemy musiały kupować bilety."-skomentowała jak zwykle Jess.
-,,Dobra,tylko skoczę do pokoju po nuty, to wam też zagram. A ty młoda nie tragizuj, będziesz miała u mnie rabat."- odpowiedziałem.
-,,Dzięki jaśnie panie. Zapamiętam to sobie. Foch forever z obrotem."-powiedziała i udała obrażona.
-,,Daj spokój kochanie. Przecież żartowałem. Dla ciebie wszystko zawsze i wszędzie."
- powiedziałem i przytuliłem mojego robaczka.
-,,Dobra wybaczam. Teraz jest 1:1."
-,,Wiedziałem,że w tym jest jakiś podstęp."-zażartowałem i odskoczyłem od siostry.
Mama popatrzyła na nas z litością, współczuje jej, że musi żyć z takimi czubkami jak my.
Poleciałem do pokoju po nuty, wróciłem po jakiś pięciu minutach, to i tak dobry wynik, bo znaleźć coś w moim pokoju graniczy z cudem.
Wpadłem do salonu z triumfalną miną i pomachałem im kartką na znak, że udało mi się ją znaleźć.
Usiadłem do pianina, rozłożyłem sobie wszystko i zacząłem grać pierwsze dźwięki melodii.
Wykonanie ballady pochłonęło mnie całkowicie, każde słowo płynęło z głębi mojego serca.
Jak zawsze przy śpiewaniu nie ukrywałem emocji, które malowały się na mojej twarzy.
Po wykonaniu wróciłem do rzeczywistości, popatrzyłem na nie, były w szoku.
-,,Dobrze było? No powiedzcie coś w końcu!"- zarządałem.
-,,To było genialne. Jeśli na przesłuchaniu zaśpiewasz tak jak dzisiaj, wygraną masz w kieszeni."
-powiedziała mama.
-,,Dlaczego ty musisz być taki zdolny? Dobrze, że jesteś moim bratem, ale niedługo się będę musiała tobą dzielić z oszalałymi fankami. JA ci to mówię, a jeśli ja cię chwalę to coś w tym musi być."
-,,Nie mówcie tak, bo się zawstydzę, ale dziękuje. A ty siostra nie przesadzaj  z tymi fankami, kto by tam zwrócił na mnie uwagę."
-,,Jeszcze wspomnisz moje słowa. Zobaczysz."-powiedziała z przekorą.
-,,Lepiej jej słuchaj Nathan. Ma rację."- mama przytaknęła Jessice.
-,, No nie wydaje mi się..."-powiedziałem
Potem oglądnęliśmy film, po którym udałem się do mojego królestwa.
Położyłem się na łóżku i zacząłem wyobrażać sobie jak może zmienić się moje życie.
Ja na wielkiej scenie ,tłumy fanów i satysfakcja, że potrafiłem walczyć o swoje. Marzenia...
Pomyślałem, po czym zasnąłem jak dziecko.



Jutro dodam nexta. Myślę, że akcja nabierze tępa;)
Dziękuję za komentarze:*** I proszę o więcej.  Do następnego...

czwartek, 17 stycznia 2013

Zagadka.

 
Poznajecie tego pana? ;)

ROZDZIAŁ 3.

Cała droga do domu mineła nam w milczeniu. Wysiadłem  z samochodu i udałem sie prosto do swojego pokoju, aby tam wszystko przemyślec w spokoju. Położyłem się na łóżku i puściłem sobie ,,End of the road"-Boyz II Men.  Ta piosenka zawsze towarzyszy mi w trudnych chwilach,  a ostatnio jest ich coraz więcej.  Muszę coś wymyśleć i przeprosić mamę, swoją drogą musi jej być za mnie wstyd przed dyrektorem, nieźle narozrabiałem.
Niestety nie mogłem za długo cieszyć się spokojem, bo ktoś zaczął walić w drzwi mojego królestwa, w senie mojego pokoju.  To pewnie Jess- pomyślałem i poszedłem otworzyć drzwi, które wczesniej zakluczyłem. Nie pomyliłem sie to była ona, omało mnie nie wywalła, bo miała wejście smoka.
 Była na maksa wkurzona.
-,,Czy ty mi możesz do cholery wyjaśnić o co chodzi? Dlaczego ja nigdy nic nie wiem i muszę od was wszystko wyciągac siłą!!!"-wydzierała sie na mnie, niedopuszczając mnie do słowa.
-,,Dobra, usiądź, wszystko ci wyjaśnię."- jak poleciłem, tak też zrobiła.
Opowiedziałem jej po kolei wszystko co sie dzisiaj wydarzyło, ale nie pozwoliła mi nic wyjaśnić.
-,,Nathan- ty ocipku, czy tobie się zwoje mózgowe przegrzały?! Co sie z tobą ostatnio dzieje?"
-sztrzeliła kazanie.
-,,No ,no, tylko nie ocipku."- zaczołem sie bronić, ale zaraz wróciłem do wyjaśnień.
,,Wiesz, ostatnio mi się nic nie układa, mam wrażenie,że nikt mnie nie rozumie, ale wiem, że dzisiaj przegiołem i nic mnie nie usprawiedliwia. Szczególnie, że miałem iść na ten casting, ale teraz już nie ma o czym mówić..."-kontynuowałem, ale siostra mi przerwała.
-,,Jak to nie ma, idź przeproś mamę. Ona to powiedziała w nerwach, napewno ci pozwoli, przecież wie ile to dla ciebie znaczy."-pocieszała mnie.
-,,Masz rację, idę ją przeprosić, trzymaj kciuki."-udałem się w stronę dzrzwi. -,,Acha, dzieki siostra, jesteś wielka."-rzuciłem jeszcze w jej stronę.
-,,Przecież wiem, że jestem najlepsza. A teraz już idź."-rzekła.
Wziołem głeboki oddech i udałem się do kuchni, gdzie była moja mama.
-,,Mogę z tobą porozmawiać o dzisiejszym dniu."-powiedziałem nieśmiało.
-,,No to mów, słucham."
-,,Ale usiądź koło mnie."-poprosiłem. Tak tez zrobiła.
-Wyjaśniłem jej wszystko, było to dla mnie trudne. Trudne do tego stopnia, że w moich oczach pojawiły się łzy. Mama przytuliła mnie i zaczęła gładzić po włosach. Poczułem się jak małe dziecko.
-,,Przepraszam"-powiedziałem stłumionym głosem.
-,,Nic się nie stało, to już nieważne"-dodała mi otuchy. ,,A co do tego przesłuchania to jest za miesiąc.."
-,,Naprawdę, mogę?!"- oderwałem się od mamy i zapytałem z entuzjazmem.
-,,No możesz, możesz, ale jeszcze jeden taki numer i zmienię zdanie.."
-,,Obecuję, już będę grzeczny."-powiedziałem, po czym sztrzeliłem jeden ze swoich uśmiechów.
-,,Boże. Co ja z tobą mam. Nieważne.  Zastanów się co zaśpiewasz na..."
-,,HA!! Już się zastanowiłłłeeemmm. Mamo masz doczynienia ze mną -Nathanem Sykesem."
 -powiedziałem, po czym obie z Jessicą, która właśnie przyszła zaczęły się śmiać.
,,Widzisz mamo, dobrze mówiłam, zakręcony jak tampon.''-powiedziała młoda.
-,,Nie fikaj siostra, nie fikaj już się dowiedziałem co to jest, ale nie powiem."- dodałem na swoją obronę.
-,,Jaki to jest osioł. Chyba go w szpitalu musieli podmienić."
-,,To było do mnie, czy koło mnie."- powiedziałem do siostry, która wraz z mamą się ze mnie lały.
,, Dobrze zapamiętam to sobie. Idę oglądać mecz, a jak przyjdę to na przeprosiny oczekuję sphagetti bolonese."-rzekłem do swoich kobiet.


Jutro dodam nexta;)
 I dziękuję Sexi Nath ♥ za komenterze i obserwację, ciesze się,że podobaja ci się moje teksty.
Zmotywowałaś mnie do działania.
Mam nadzieję,że rozdział się podobał. Prosze o komenterze i z góry wszystkim dziekuję:)

Nathan na twitterze...

Zdolna bestia jest!!! Już nie mogę się doczekać nowej płyty. Mam nadzieję, że wyjdzie już w marcu:)


DRUGA WERSJA IFY:

Dzisiaj ukazała się pierwsza część drugiej wersji teledysku do IFY. Oto link.  Jak wrażenia?
Całość ma ukazać się 22.01.

Jeszcze dziś postaram się dodać kolejny rozdział. Proszę o komentarze;)

ROZDZIAŁ 2.

  Ze snu wyrwał mnie znienawidzony dźwięk budzika, jeszcze z zamkniętymi oczami wyłączyłem go. Ze wspaniałego świata snów i fantazji wróciłem do podłej rzeczywistości. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki, przemyłem zimna woda twarz i oparłem ręce na umywalce, popatrzyłem w lustro. Stwierdziłem, że moje życie jest do dupy, ale z nadzieją oczekuje na to co przyniesie kolejny dzień. Nie walczę z losem, on zawsze zwycięża.
Gdy już byłem gotowy do wyjścia, mama zawołała mnie i Jess, że już pora jechać, bo się spóźnimy.
Mama uczy muzyki w naszej szkole, więc jeździmy razem z nią samochodem.
Gdy wysiadałem powiedziała mi, żebym przyszedł do niej na dłużej przerwie, bo wtedy powinna mieć szczegółowe informacje dotyczące castingu. Oczywiście obiecałem,że tak zrobię.
Udałem się do budynku szkoły, pierwsza była matematyka, lubię ten przedmiot, ale tylko dzięki naszemu nauczycielowi, to fajny gość. Lekcja szybko minęła. Następna była historia, tu już nie było tak fajnie. Znudzony zacząłem pisać w zeszycie tekst piosenki, tylko tak potrafię wyrazić swoje emocje. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczycielki:
-,,Sykes, wstań!!! Czy ja ci czasem nie przeszkadzam?! Może powiesz nam co jest dla ciebie bardziej interesujące niż mój wykład? Co?"-rozdarła jape.
-,,Wszystko."-powiedziałem pod nosem tak, aby nie usłyszała, ale niestety się to nie udało.
-,,Słucham? Coś ty powiedział? Zaraz po lekcji zgłosisz się do gabinetu dyrektora i obiecuję ci,że sprawdzę osobiście czy tam dotarłeś. A teraz usiądź."- wydarła się na mnie, a ja poczułem jak uderza mnie fala gorąca, ze zdenerwowania. Na szczęście zaraz zadzwonił dzwonek, wiec nie musiałem dłużej patrzeć na tą wiedźmę. Udałem do dyrektora. Ona już tam czekała. Szybka jest, chyba ma miotłę z turbodoładowaniem- pomyślałem, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który zaraz znikł jak tylko przypomniałem sobie po co tutaj jestem. Na szczęście dyrektor mnie lubi, bo ja zdolna bestia jestem i mam dobre oceny. Skończyło się na tym,że mnie upomniał i powiedział żebym się pilnował, bo dzieje się ze mną coś niedobrego. No tak to już trzeci raz w tym miesiącu na dywaniku, a dopiero piętnasty. Najgorsze to,że ma powiedzieć o tym mojej mamie. Nie lubię jej martwić.
Podziękowałem i wyszedłem z gabinetu, ta jędza oczywiście zaczęła się rzucać, że zasługuje na większą karę, ale dyrektor jaj nie słuchał. Ma się te znajomości;) Było już po dzwonku, a korytarz pusty,gdy szedłem na kolejną lekcję zobaczyłem, że pod salą stoją oni- moi prześladowcy od najmłodszych lat. Wiedziałem już co się święci. Od początku się nade mną wyżywają za to, że śpiewam i to kocham. Nie pomyliłem się, kiedy obok nich przechodziłem jeden z nich złapał mnie za plecak i szarpnął tak mocno,że znalazłem się na podłodze, a do reszty swoich koleżków powiedział:
-,,Patrzcie nasza Britney Spears upadła. Kopia podobna do oryginału"-zadrwił.
Nienawidziłem tego, ale bałem się przyznać komukolwiek. Wstałem i zignorowałem ich.
-,,Co cykorze, teraz polecisz na skargę do mamusi."- mówili,ale nie zwracałem na nich uwagi, przywykłem. Ich słowa sprawiały mi ból, ale tez dawały motywację do działania i podążania za marzeniami.
Po lekcjach poszedłem do samochodu, gdzie była już moja mama, z którą nie zdążyłem porozmawiać na przerwie, bo siedziałem u dyrektora. Widziałem, że jest zła, ale zaryzykowałem i zapytałem czy ma juz jakieś informacje o przesłuchaniu, ostatnio tylko tym żyłem. To był błąd. W odpowiedzi usłyszałem:
-,,Nathan, czy ty myślisz,że po dzisiejszym twoim zachowaniu mamy jeszcze o czym rozmawiać? Zachowałeś się jak skończony gówniarz!!!"-pierwszy raz była na mnie aż tak zdenerwowana, co sprawiło mi ból.
Popatrzyłem na nią i zobaczyłem, że po jej policzku spływa łza, którą szybko otarła jak zobaczyła,że Jessica idzie w stronę samochodu.
A ja poczułem, że mój świat się zawalił.....


Długo go pisałam, bo miałam chwilowe braki weny, ale jest. Jutro dodam nexta;)
Bardzo proszę o komentarze, naprawdę wiele mi dają. Obiecuję, że wkrótce akcja nabierze tempa, ale jeszcze nie wiem kiedy:)
 Z Bogiem...

środa, 16 stycznia 2013

Potem postaram się dodać drugi rozdział.
Mam nadzieję,że ktoś to czyta:) a i proszę bardzo o komentarze, żeby mnie to motywowało.
Bardzo mi na nich zależy, chociaż parę słów.
Będę wdzięczna. Z góry dziękuje;)

ROZDIAŁ 1.

Poduszka trafiła Jess prosto w łeb, po jej minie od razu wiedziałem, że nie ujdzie mi na sucho ten wyczyn. Zaczęła mnie gonić po całym salonie. Miałem nie zawiązane sznurówki, więc wygrzmociłem się na najbliższym zakręcie. Miałem pecha, bo młoda miała akurat ze sobą ścierkę, którą wycierała naczynia. Nie powiem, nieźle oberwałem, no bo co, jak co, ale trzeba przyznać,że cios to ona ma, w końcu sam mistrz ją uczył, znaczy się ja. I teraz przez to cierpię:-( Mama popatrzyła na nas z litością:
-,,Stare to, a głupie, jak dzieci w przedszkolu. A jak już skończycie to posprzątajcie. OK?"-powiedziała.
Młoda  popatrzyła na mamę, co pozwoliło mi się wyrwać tej bestii, która jest moją rodzoną siostrą i uciec do mojego pokoju.-,,I tak cie dorwę. Nie znasz dnia ani godziny"- usłyszałem groźbę Jess.
-,,No uważaj, już trzęsę portkami"- odpowiedziałem, a co niech nie myśli, że się boje.
Rzuciłem się na łóżko i zacząłem zastanawiać się nad tym co dzisiaj powiedziała mi mama. Czy jestem gotowy na takie coś, wprawdzie mam już 16 lat, a może dopiero. Brałem już udział w tylu konkursach, ale wszystkie były jednorazowe, nie zobowiazujące, a tu... Sam nie wiem, w sumie warto spróbować. No tak muszę znaleźć jakaś fajną piosenkę. Włączyłem komputer i przesłuchiwałem kolejne pozycje..-,,Jest!!!!"- krzyknąłem, już byłem pewien, że to zaśpiewam na przesłuchaniu.
,,Lately" Steviego Wondera, kocham ten utwór i mam nadzieję, że będzie moją przepustką do kariery. Dobra koniec tego ględzenia, idę spać, bo jutro muszę wstać do tego więzienia, jakim jest ta cholerna szkoła...


He, he, ja na szczęście jutro wstawać do szkoły nie muszę bo mam ferie, ale za to do dentysty idę. W sumie już nie wiem co gorsze..  Acha, i dzięki za pierwszy i jak na razie jedyny komentarz na moim blogu ojcze chrzestny;)  Takiej mi to weny dało, że musiałam dodać rozdział, mam nadzieję, że jutro dodam next, jak będę siedziała u dentysty to coś wymyślę. Mam nadzieję, że się to w końcu jakoś rozrusza. Do następnego...

wtorek, 15 stycznia 2013

PROLOG.

Zrobiłem sobie herbatę i z gorącym napojem udałem na kanapę, aby tam zaczekać na powrót najważniejszej kobiety w moim życiu. Jedynej osoby, w której mam oparcie- mojej mamy. Nie wiem jak ona sama sobie radzi z naszym wyczowaniem,a tak zapomniałem dodać, że mam młodzą siostrę. Czuję się za nią odpowiedzialny, ona jest dla mnie bardzo ważna. Włączyłem telewizor, ale nie mogłem skupić się na oglądaniu. Popatrzyłem na zegarek, za chwilę powinna wrócić. Nie pomyliłem się, po pięciu minutach usłyszałem klucz w zamku. Pobiegłem do drzwi, aby pomóc jej z zakupami. Mama odrazu powitała mnie słowami:
-,,Cześć kochanie, jak ci minął dzień?"
-,,Cześć. Nawet dobrze." - co miałem odpowiedzieć, nie chciałem jej martwić.
Rozpakowaliśmy zakupy, a ja zrobiłem jej herbatę. Po chwili wróciła siostra z lekcji muzyki.
-,,Siema młoda"-zawołałem.
-,,Cześć stary"-odpowiedziała. -,,Cześć mamo".
-,,Witaj córciu. Idźcie umyć ręce, zaraz będzie kolacja"
Jak kazała, tak zrobiliśmy, w końcu ona tu jest szefem.
Gdy zjedliśmy, mama powiedziała,że musi ze mna poważnie porozmawiać. Strasznie to zabrzmiało, nie wiedziałem o co chodzi, w głowie miałem setki myśli. Siedliśmy na kanapie, a młoda poszła pozmywać. Mama zaczęła;
-,,Wiem,że jesteś jeszcze młody i dlatego długo zastanawiałam się czy wogóle ci o tym powiedzieć, ale to może być twoja życiowa szansa..."
-,,Ale o co chodzi, możesz jaśniej?" -zapytałem zniecierpliwiony.
-,,A, więc chodzi o to,że za kilka tygodni w Londynie, będzie organizowany casting przez Jayne Collins. To będą przesłuchania do jakiegoś zespołu."
-,,Ale jak? Ja? W Londynie? Jayne Collins, przecież to jest...."- zasypałem ją pytaniami. Byłem w szoku, to wszystko brzmiało tak nieprawdopodobnie.
-,,Tak, to jest ona. Pomyślałam o tym bo wiem jak bardzo ci zależy, aby coś osiągnąć, a ja nie pozwolę zmarnować takiego talentu, który posiadasz. W najbliższych dniach wszystkiego dokładnie się dowiem, narazie wiem tylko tyle." -powiedziała, a ja wciąż nie mogłem wyjść z szoku.
-,,Myślisz, że to ma sens? W sumie lepiej żebym spróbował, niż żałował do końca życia, że tego nie zrobiłem"
-,,Widze, że dobrze cię wychowałam, z takim podejsciem wiele osiągniesz. Teraz pomyśl nad piosenką?"
-,,Nad jaką piosenką?"-zapytałem zdziwiony.
-,,No, a co zaśpiewasz na przesłuchaniu? Ty to jednak jesteś zakęcony jak tampon."
-,,Jak co?"-przerwałem jej.
-Obie z siostrą zaczeły się śmiać. -,,Nieważne, gwiazdo."- odpowiedziała młoda.
-,,A żebyś wiedziała. Będziesz jeszcze chciała bilet na mój koncert."-powiedziałem i rzuciłem w nią poduszką, którą trzymałem na kolanach. Wtedy jeszcze nie wiedziałem co mówię....



Niedługo dodam pierwszy rozdział.


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Witajcie

Tak., wiem kolejny blog o the wanted, ale postaram się by był ciekawy. Jeszcze nie wiem co dokładnie będę tu umieszczać. Chcę pisac opowiadanie, już mam pewien pomysł, czasem dodam parę faktów informacji, zdjęć, ale czasem też cos od siebie, niezwiązanego z TW. Rozdziały będę (starała) umieszczac jak najczęściej będę mogła. Mam nadzieję, że ktos zechce to czytać. Boże jak ja piszę ,,zechce". jeszcze  mogłam na początku dodać ,,Szanowni obywatele";-) To mój pierwszy plog, więc nie wiem jak mi pójdzie, więc jak by co to help me. Dobra ludzie, jedziem z tym śledziem...
I tym optymistycznym akcentem kończę pierwszy wpis. Wkrótce pierwszy rozdział:-)