~sobota - dzień spotkania~
-Gdzie jest kuźwa mój trampek?!!!!!!!-goniłem po domu w jednym bucie na nodze usilnie szukając drugiego. Jak zwykle zaspałem i musiałem przygotowywać się w biegu. Jessica wyszła zaspana ze swojego pokoju przecierając oczy:
-Czego się tak drzesz od samego rana?!!!- zapytała się ,a raczej nakrzyczała na mnie oburzona siostra.
-A jak się mam się nie drzeć skoro mi buta ukradłaś?! Gdzie on jest?!- zasypałem ją oskarżeniami.
-Ty się idź zacznij leczyć, bo w paranoję wpadasz! Po co mi twój śmierdzący bucior? Możesz mi powiedzieć?
-Zaraz, zaraz... Tylko nie śmierdzący. To jest mój ukochany, czyściutki, pachnący, bialutki trampeczek i mi go tu nie obrażaj.- stanąłem w obronie swojej własności. Jessica tylko spojrzała na mnie, popukała się w czoło i poszła do kuchni. Za chwilę wpadła mama jakby się co najmniej paliło:
-Co się stało?- zapytała spanikowana.
-Ten idiota zgubił buta. Nierozgarnięte to dziecko. - kto by pomyślał, że z mojej siostruni taki adwokat.
-Ty się lepiej nie odzywaj i tylko wracaj do kuchni wpierdzielać te swoje chrupki, papugo!- zdenerwowałem się.
-Mamo buta zgubiłem, nie wiem gdzie jest. Już chyba wszystko przeszukałem i nigdzie go nie ma.
Pomożesz mi?- zapytałem słodkim głosikiem.
-Oczywiście, że ci pomogę. -odpowiedziała mama. Na nią zawsze mogę liczyć.
-Mamo?! No co ty?!- powiedziała zdziwiona młoda. -Jak zgubił to niech sam szuka.-dodała.
-Jess okaż trochę miłosierdzia, przecież on sobie sam nie poradzi.- powiedziała z politowaniem mama jakbym tego nie słyszał.
-Dzięki mamo. Umiesz człowiekowi podnieść samoocenę. Naprawdę.-powiedziałem rozgoryczony.
-Ale syneczku nie denerwuj się. Zajmijmy się lepiej tym butem, bo się spóźnisz...-powiedziała mama i udała się na poszukiwania.
-No dobra, ja też Ci pomogę. Patrzyłeś już w szafce na buty?- zapytała Jess.
-Dziękuje. Patrzyłem, ale tam go nie ma.-odpowiedziałem.
-Jednak pójdę sprawdzić, bo jakoś ci nie......-nie zdążyła dokończyć siostra, bo nagle odezwała się mama:
-Mam!!!! Znalazłam go!- obwieściła radosną nowinę wchodząc do pokoju z butem w ręce.
-O jak dobrze! Dziękuję. Gdzie był?-zapytałem, rzucając się z radością na mamę.
-W korytarzu, w szafce na buty. Swoją drogą ja nie wiem dlaczego tam nie sprawdziłeś.
-Boże widzisz i nie grzmisz!- zawołała kierując swój wzrok do nieba Jessica, a ja popatrzyłem na nią pokorniutkim wzrokiem. Muszę przyznać, że mi się zrobiło głupio.
Mama biedna patrzyła na nas zdezorientowana, bo nie wiedziała o co chodzi. Może to i lepiej.
Postanowiłem przerwać tę niekorzystną sytuację i powiedziałem, żebyś my poszli zjeść płatki z mlekiem. Siedzieliśmy sobie i rozmawialiśmy przy śniadanku. Mama powiedziała mi żebym się dzisiaj hamował w wesołym miasteczku i nie wyskoczył z tą ciuchcią przy chłopakach. Będzie to trudne, ale dam rady. Wierzę w siebie.

Układałem sobie włosy, gdy nagle usłyszałem mamę:
-Nathan, chodź już bo zaraz musimy jechać.
Popatrzyłem na zegarek. O kurczę jak szybko zleciało te pół godziny.
Mama z Jess odwiozły mnie na dworzec. Chciały ze mną czekać, ale powiedziałem, że sobie poradzę. O dziwo uległy. Kupiłem bilet i udałem się na peron. Czekałem kilka minut, gdy nagle usłyszałem, że mój pociąg ma za chwilę odjazd. Zerwałem się na równe nogi. Pociąg nadjechał, a ja spokojnie wsiadłem. Też mi filozofia. Niepotrzebnie się mama tak o mnie martwiła. Napisałem jej SMS-a, że już jadę żeby w domu na zawału nie padła z tych nerwów. Założyłem sobie słuchawki i włączyłem muzykę. Teraz tylko przeżyć te dwie nudne godziny i wysiąść w Londynie....
Dziękuje za komentarze<3 Jak się wyrobię to jutro dodam nexta. W końcu będzie spotkanie:) Wiem, wiem długo przeciągam, niedobra jestem:D
Proszę o dużo komentarzy, bo mnie motywują. Dla Was to chwilka, a dla mnie sens pisania bloga.
Z góry dziękuję:***
Jeśli ktoś chce żebym go informowała na twitterze to piszcie w komentarzach.
Świetne jak zawsze :P
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next'a ^^
I mają być jakieś odpały w tym wesołym miasteczku xD
Uśmiałam się jeżeli chodzi o te buty
OdpowiedzUsuńAh ten Nath taki nieogarnięty
Weny ! :)
Zapraszam do mnie :
http://all-that-lives-must-die.blogspot.com/
Jeju booski jak zawsze ;*** ♥♥♥ !
OdpowiedzUsuńA ten wiecznie nieogarnięty Nath chyba nigdy nie wydorośleje ;*** ♥♥♥ !
Może to i dobrze ? :*** !
Coś czuuję, że z resztą ZOO będą jakieś odpały ;*** ♥♥♥ !
Co ja mówię ja to wiem ;*** !
Jego Mama i Jess musiały miec z Nim przejebane ;*** !
Już się nie mogę doczekać następnego ;*** ♥♥♥ !
Weny ;*** ♥♥♥ !
Mychaaa ;***
Pisanie komentarza to nie chwilka - to sztuka.. hahahahahaha dobra nie mogę .:D Gdzie bucik? Gdzie bucik? Gdzie się schował? BUCIKU WRÓĆ!!! ;__; - to nie byłoby aż tak zabawne gdyby nie fakt, że nie dawno sprzątnął pokój xD Pięknie to zrobił - nie ma co. Ale Nathankowi trzeba pomóc i otrzeć łzy.^^ Dobra, a teraz na serio.
OdpowiedzUsuńTe zdjęcie Natha - mały, zagubiony, niepewny siebie chłopiec. Jejciu jak słodko :)
Ja osobiście sama Nathana bym nie puściła. Nie, że mu nie ufam czy coś, ale... SKĄD PEWNOŚĆ, ŻE ON WSIADŁ DO WŁAŚCIWEGO POCIĄGU???? jeszcze wyląduje w Menchester czy kto go tam wie. Albo wiem!! Zaśnie, pociąg zdąrzy zawrócić i wyląduje spowrotem w Gloucester^^ I ten chłopak w krótce zwiedzi świat. :) Szkoda, że prawdziwy Sykes nie kupuje biletów lotniczych.... zamiast Los Angeles wylądowaliby w Polsce... Ale by było xD
Naprawdę na Twoim opowiadaniu idzie się pośmiać i miło spędzać czas. Piszesz świetnie^^ A i chamska reklama, której obiecałam sobie, że nigdy nie zrobię, czyli link z blogiem. Hahaha obiecałam, że nie zrobię to nie robię. I wiem, że przez brak reklam mniej osób go zauważy, ale co mi tam. Honor anonimów - nie spamimy!
Do następnego .:) Lose my mind