niedziela, 17 lutego 2013

ROZDZIAŁ 15


~sobota - dzień spotkania~


-Gdzie jest kuźwa mój trampek?!!!!!!!-goniłem po domu w jednym bucie na nodze usilnie szukając drugiego. Jak zwykle zaspałem i musiałem przygotowywać się w biegu. Jessica wyszła zaspana ze swojego pokoju przecierając oczy:
-Czego się tak drzesz od samego rana?!!!- zapytała się ,a raczej nakrzyczała na mnie oburzona siostra.
-A jak się mam się nie drzeć skoro mi buta ukradłaś?! Gdzie on jest?!- zasypałem ją oskarżeniami.
-Ty się idź zacznij leczyć, bo w paranoję wpadasz! Po co mi twój śmierdzący bucior? Możesz mi powiedzieć?
-Zaraz, zaraz... Tylko nie śmierdzący. To jest mój ukochany, czyściutki, pachnący, bialutki trampeczek i mi go tu nie obrażaj.- stanąłem w obronie swojej własności. Jessica tylko spojrzała na mnie, popukała się w czoło i poszła do kuchni. Za chwilę wpadła mama jakby się co najmniej paliło:
-Co się stało?- zapytała spanikowana.
-Ten idiota zgubił buta. Nierozgarnięte to dziecko. - kto by pomyślał, że z mojej siostruni taki adwokat.
-Ty się lepiej nie odzywaj i tylko wracaj do kuchni wpierdzielać te swoje chrupki, papugo!- zdenerwowałem się.
-Mamo buta zgubiłem, nie wiem gdzie jest. Już chyba wszystko przeszukałem i nigdzie go nie ma.
Pomożesz mi?- zapytałem słodkim głosikiem.
-Oczywiście, że ci pomogę. -odpowiedziała mama. Na nią zawsze mogę liczyć.
-Mamo?! No co ty?!- powiedziała zdziwiona młoda. -Jak zgubił to niech sam szuka.-dodała.
-Jess okaż trochę miłosierdzia, przecież on sobie sam nie poradzi.- powiedziała z politowaniem mama jakbym tego nie słyszał.
-Dzięki mamo. Umiesz człowiekowi podnieść samoocenę. Naprawdę.-powiedziałem rozgoryczony.
-Ale syneczku nie denerwuj się. Zajmijmy się lepiej tym butem, bo się spóźnisz...-powiedziała mama i udała się na poszukiwania.
-No dobra, ja też Ci pomogę. Patrzyłeś już w szafce na buty?- zapytała Jess.
-Dziękuje. Patrzyłem, ale tam go nie ma.-odpowiedziałem.
-Jednak pójdę sprawdzić, bo jakoś ci nie......-nie zdążyła dokończyć siostra, bo nagle odezwała się mama:
-Mam!!!! Znalazłam go!- obwieściła radosną nowinę wchodząc do pokoju z butem w ręce.
-O jak dobrze! Dziękuję. Gdzie był?-zapytałem, rzucając się z radością na mamę.
-W korytarzu, w szafce na buty. Swoją drogą ja nie wiem dlaczego tam nie sprawdziłeś.
-Boże widzisz i nie grzmisz!- zawołała kierując swój wzrok do nieba Jessica, a ja popatrzyłem na nią pokorniutkim wzrokiem. Muszę przyznać, że mi się zrobiło głupio.
Mama biedna patrzyła na nas zdezorientowana, bo nie wiedziała o co chodzi. Może to i lepiej.
Postanowiłem przerwać tę niekorzystną sytuację i powiedziałem, żebyś my poszli zjeść płatki z mlekiem. Siedzieliśmy sobie i rozmawialiśmy przy śniadanku. Mama powiedziała mi żebym się dzisiaj hamował w wesołym miasteczku i nie wyskoczył z tą ciuchcią przy chłopakach. Będzie to trudne, ale dam rady. Wierzę w siebie.
Gdy zjadłem poszedłem do łazienki, aby się uczesać.  Musiałem się pospieszyć, bo za godzinę musiałem być na dworcu żeby zdążyć na pociąg. Stwierdziłem, że będzie lepiej jeśli tak pojadę, bo nie chciałem znów wykorzystywać mamy. Ona miała lekkie opory czy mnie puścić, ale się zgodziła, bo zapewniłem ją, że będę rozsądny i sobie poradzę. No co, muszę się usamodzielnić.
Układałem sobie włosy, gdy nagle usłyszałem mamę:
-Nathan, chodź już bo zaraz musimy jechać.
Popatrzyłem na zegarek. O kurczę jak szybko zleciało te pół godziny.
Mama z Jess odwiozły mnie na dworzec. Chciały ze mną czekać, ale powiedziałem, że sobie poradzę. O dziwo uległy. Kupiłem bilet i udałem się na peron. Czekałem kilka minut, gdy nagle usłyszałem, że mój pociąg ma za chwilę odjazd. Zerwałem się na równe nogi. Pociąg nadjechał, a ja spokojnie wsiadłem. Też mi filozofia. Niepotrzebnie się mama tak o mnie martwiła. Napisałem jej SMS-a, że już jadę żeby w domu na zawału nie padła z tych nerwów.  Założyłem sobie słuchawki i włączyłem muzykę. Teraz tylko przeżyć te dwie nudne godziny i wysiąść w Londynie....






Dziękuje za komentarze<3 Jak się wyrobię to jutro dodam nexta. W końcu będzie spotkanie:) Wiem, wiem długo przeciągam, niedobra jestem:D
Proszę o dużo komentarzy, bo mnie motywują. Dla Was to chwilka, a dla mnie sens pisania bloga.
Z góry dziękuję:***
Jeśli ktoś chce żebym go informowała na twitterze to piszcie w komentarzach.


4 komentarze:

  1. Świetne jak zawsze :P
    Dawaj szybko next'a ^^
    I mają być jakieś odpały w tym wesołym miasteczku xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się jeżeli chodzi o te buty
    Ah ten Nath taki nieogarnięty
    Weny ! :)
    Zapraszam do mnie :
    http://all-that-lives-must-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju booski jak zawsze ;*** ♥♥♥ !
    A ten wiecznie nieogarnięty Nath chyba nigdy nie wydorośleje ;*** ♥♥♥ !
    Może to i dobrze ? :*** !
    Coś czuuję, że z resztą ZOO będą jakieś odpały ;*** ♥♥♥ !
    Co ja mówię ja to wiem ;*** !
    Jego Mama i Jess musiały miec z Nim przejebane ;*** !
    Już się nie mogę doczekać następnego ;*** ♥♥♥ !
    Weny ;*** ♥♥♥ !

    Mychaaa ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisanie komentarza to nie chwilka - to sztuka.. hahahahahaha dobra nie mogę .:D Gdzie bucik? Gdzie bucik? Gdzie się schował? BUCIKU WRÓĆ!!! ;__; - to nie byłoby aż tak zabawne gdyby nie fakt, że nie dawno sprzątnął pokój xD Pięknie to zrobił - nie ma co. Ale Nathankowi trzeba pomóc i otrzeć łzy.^^ Dobra, a teraz na serio.
    Te zdjęcie Natha - mały, zagubiony, niepewny siebie chłopiec. Jejciu jak słodko :)
    Ja osobiście sama Nathana bym nie puściła. Nie, że mu nie ufam czy coś, ale... SKĄD PEWNOŚĆ, ŻE ON WSIADŁ DO WŁAŚCIWEGO POCIĄGU???? jeszcze wyląduje w Menchester czy kto go tam wie. Albo wiem!! Zaśnie, pociąg zdąrzy zawrócić i wyląduje spowrotem w Gloucester^^ I ten chłopak w krótce zwiedzi świat. :) Szkoda, że prawdziwy Sykes nie kupuje biletów lotniczych.... zamiast Los Angeles wylądowaliby w Polsce... Ale by było xD
    Naprawdę na Twoim opowiadaniu idzie się pośmiać i miło spędzać czas. Piszesz świetnie^^ A i chamska reklama, której obiecałam sobie, że nigdy nie zrobię, czyli link z blogiem. Hahaha obiecałam, że nie zrobię to nie robię. I wiem, że przez brak reklam mniej osób go zauważy, ale co mi tam. Honor anonimów - nie spamimy!
    Do następnego .:) Lose my mind

    OdpowiedzUsuń